KiB w sieci

środa, 1 maja 2024

27/2024 (247) - Particja McKillip, Mistrz zagadek z Hed

 


Gwiazdek: 6

Autor: Patricia A. McKillip
Tłumaczenie: Jacek Manicki
Wydawnictwo: Mag
Data polskiego wydania: 1999
Data oryginalnego wydania: 1976
Cykl / seria: Mistrz Zagadek (tom 1)/Andrzej Sapkowski Przedstawia
Kategoria: fantasy, science fiction
Stron: 281
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: miękka
ISBN: 9788387968502
Język: polski
Cena z okładki: 22 zł
Tytuł oryginalny: The Riddle-Master of Hed

Nieoczywista klasyka, która, choć się zestarzała, zrobiła to dość... gustownie. Gustownie i dość milo, choć jak elegancka starsza pani, ale nawet ona ma trupa w szafie, o którym nikt nie wie... No cóż. Zdarza się nawet najlepszym, prawda? Historia Morgona, ziemdziedzica z Hed, który wbrew sobie musi wyruszyć na poszukiwania to miłą odmiana od wszystkich tych nieszczęsnych pornoromantazy. Nie ma tu trójkątów, naiwnej fabuły i głupiutkiej bohaterki, która ma kruche ciało i w każdej chwili może zginąć. Nie. Mamy tu niechętnego chłopaka, który woli brudzić się w ziemi wraz ze swymi służącymi, niż ratować księżniczki. Mamy nieoczywiste postacie, dziwną krainę, tajemniczych przeciwników i finał, który sprawia, że aż chce się sięgać po kolejny tom...
_________________________________________________________________________________

Zacznę może od tego, że z "Mistrzem" miałam dość trudną relację. Jakoś nie do końca potrafiłam się przełamać, by doczytać całość. Zwyczajnie, strasznie źle mi się czytało. Jak po grudzie, strona, czasem cztery, ale znajdowałam ciekawsze zajęcie, ciekawsze zadanie - wszystko było lepsze. Aż w końcu postanowiłam się przełamać i doczytać do końca - i nie żałuję! Ogrom nazw, miejsc i postaci jak na taką cieniutką książeczkę, mocno przytłaczał. Ale jak już się człowiek wgryzł, zaczynało być z górki. Choć nie obyło się bez mankamentów, i owszem. Ale o tym za chwilę.

Uprzedzam, to nie jest książka dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z fantastyką. Nie ma tu przemocy, smoków, erotyki i wszystkiego, czego można oczekiwać od fantastyki teraz. Wręcz przeciwnie, to leniwa, spokojnie snująca się historia, która nie każdemu przypadnie do gustu.

Morgon, dziedzic i władca Hed to młody chłopak, który ukrywa przed wszystkimi fakt, że wygrał pojedynek na zagadki - bowiem zagadki w tym świecie są bardzo istotnym elementem systemu. W nagrodę otrzymał starożytną koronę, którą... schował pod łóżkiem. Mniej lub bardziej zachwycony wydarzeniami, ostatecznie zgadza się na to, by wyruszyć w drogę, wraz z koroną, by poślubić przyobiecaną mu księżniczkę. Droga okazuje się trudna, przeciwnicy groźni i podstępni. Większym lub mniejszym szczęściem chłopak wychodzi obronną ręką z wielu niebezpieczeństw, poznaje nowe osoby, miejsca i zagadki, a w całym zamieszaniu towarzyszy mu harfista o imieniu Death, mający za zadanie doprowadzić go do Najwyższego, by wyjaśnił wszelkie problemy i zagadki. A największą z nich są trzy gwiazdki na czole Morgona, identyczne jak na pewnej zaklętej harfie...

To pozycja typowej fantastyki drogi, postacie poruszają się z punktu A do B. Nie mamy tu jednak drużyny - główny protagonista wręcz buntuje się, nie chce brać udziału w wyprawie, często też chce wycofać się z raz pobranej drogi i wrócić do domu. Los jednak ma wobec niego inne plany, ciągle krzyżuje jego pomysły. Chłopak mężnieje, nabiera doświadczenia, uczy się nowych rzeczy, popełnia błędy - za to akurat jestem bardzo autorce wdzięczna, że pamiętała też o takich sytuacjach (choćby lawina), acz nie ma to w sobie jakiegoś głębszego fabularnego sensu w dalszych stronach powieści. Ot, dzieje się, Morgon i Death przyjmują to do wiadomości - i idą dalej. Gdzieś nawet ktoś określił tą historię jako "średni przykład sesji RPG dla jednej osoby" i momentami trudno było się z tym nie zgodzić. ;)

Podobał mi się wątek z magią - to rozwiązanie bardzo przypadło mi do gustu i chętnie widziałabym je częściej w innych książkach. Nowatorskie, zaskakujące, inne niż to, co widać teraz. Pod tym względem bardzo mi się to podobało. Magiczni są również zmiennokształtni, jacy się tu pojawiają i robią rózne rzeczy - zarówno dobre jak i złe. A dzielenie się umiejętnościami magicznymi czynione jest ostrożnie, z naciskiem na długość nauki. Mam też podejrzenia, że owe zagadki to też spuścizna czarodziejów, którzy nagle zniknęli z tego świata, zostawiając właśnie owe zagadki, dziwne, czasem mało zrozumiałe pytania, których odpowiedzi mogą kosztować nawet życie.

Dużo tu opisów, dużo przyrody, przyjemnej, oryginalnej. Bardzo dużym minusem jednak jest fakt, że... brak tu mapy! Rozległy świat, masa terenów do pokonania, a my nie wiemy, jak kraina wygląda. Szybko można się tutaj w tym temacie pogubić. Krainy w którymś momencie zlewają się z sobą, nazwy mieszają. Miasta brzmią identycznie i właśnie ta mapa zrobiłaby robotę, zerknięcie na nią upewniłoby nas, że myślimy dobrze i nie mylimy się w kierunkach. Podobnie rzecz ma się z imionami - często się gubiłam, nie ogarniałam ich do końca, nie umiałam zapamiętać, kto jest kim i skąd. Nazwy własne to kolejna moja bolączka, którą jakoś musiałam znieść - przydałby się maleńki słowniczek, żeby się nie gubić w domysłach, co i jak. No to mnie strasznie irytowało. Te braki, takie niedociągnięcia. Acz przyznać muszę, że styl autorki bardzo mi się podobał, lekki, przyjemny, bawiący się słowem i kreacją. Również i tłumacz zrobił robotę - zdania są lekkie, dobrze skonstruowane, logiczne. To lubię.

Postacie... Morgona w sumie nie wiem, czy polubiłam. Jest w moim odczuciu postacią poprawnie skonstruowaną, troszczącą się o swoich bliskich i ziemię, ale momentami jest pozbawiony charakteru. Ot, po prostu manekin ze sklepu, który ktoś ożywił. Nie wzbudził specjalnie mojej sympatii, ale też i antypatii - po prostu jest. Choć fakt, że zaskakująco szybko uczy się coraz to nowych rzeczy, od gry na harfie, na której nikt inny nigdy nie zagrał, przez walkę na miecze, a kończąc na zagadkach samych w sobie... O innych postaciach powiedzieć za wiele się nie da, tworzą tu tylko tło dla naszego bohatera. Nawet Death, harfista o siwych włosach i czarnych oczach (coś to komuś przypomina, hę?) - nie potrafił wzbudzić we mnie żadnych większych emocji. Po prostu są, pełnią kolejne zadania i tyle, zapominamy o ich istnieniu...

W całokształcie "Mistrz zagadek..." jest książką poprawną, miłą, ale nie zapisującą się jakoś wielce. To dobra odskocznia od ciężkich kloców, w których mnogość wątków, postaci i sytuacji nawarstwia się, tudzież chcemy odpocząć od wszechobecnej pornotyki (tej tu nie ma w ogóle). Jak wspominałam wyżej - fanów klasycznego fantasy z pewnością zaspokoi, ale nie zachwyci jakoś bardzo wybitnie, osoby wymagające lekkiej, prostej i współczesnej historii albo osoby, które dopiero zaczynają przygodę - mogą się odbić jak od ściany. Tak samo, jak odbiją się tu osoby, które oczekują cudów na kiju ;) No nie. Nie znajdziecie tu nic takiego. Ale mi się podobało. Taka inna, oryginalna przygoda, która nie tylko pod płaszczykiem skomplikowanych imion i nazw własnych pokazuje fantazję autora, ale też przedstawia dość uniwersalne prawdy, o których współcześnie zdaje się, ludzie zapomnieli: przyjaźń, szlachetność, wytrwałość, odwaga, odpowiedzialność...

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz