KiB w sieci

niedziela, 16 września 2018

215. Na jej rozkazy - A.M. Chaudière

gwiazdek: 4 
tłumaczenie: opracowanie zbiorowe
wydawnictwo: Czarna Kawa 
data wydania: 30 października 2016
cykl / seria: Trylogia różana (Tom 1)
stron: 272
wersja: pdf
oprawa: -  
ISBN: 9788394444945
cena z okładki: -
tytuł oryginalny: 29,49 zł 

"Fanny, niebanalna dziewczyna dorabiająca w gazecie dla pasjonatów roślin, spotyka piękną i wyniosłą prezeskę Art.F. Ich rozmowa nieoczekiwanie staje się początkiem wzajemnej fascynacji spotęgowanej różnicami. Mimo jej natężenia Rosalie proponuje Fanny jedynie związek BDSM oparty na umowie. Dziewczyna, zauroczona siłą charakteru i urodą Rose, wbrew sobie i swoim doświadczeniom zgadza się. Ile wytrzyma? Czy jej uczucie przebije się przez pancerz ochronny Rose?

Jeśli powieść 50 twarzy Greya wzbudziła emocje i zachwyt milionów czytelników, to ta pozycja ma co najmniej taką samą szansę. Zamieńmy jednak pana Greya na panią Lewis, a Anastasię na wielowymiarową Fanny, wyostrzmy kolory, zwiększmy głębię, dodajmy więcej bólu i okrucieństwa, więcej emocji i zmysłowości. Dopuśćmy do głosu obydwie bohaterki, wniknijmy mocno i z bliska w ich doświadczenia i światy, a otrzymamy fascynującą opowieść o mrocznym świecie sadomasochistycznych związków lesbijskich i biznesu.

Do czytania z wypiekami na twarzy i drżeniem rąk."

A co spotkało mnie w środku...?

Przyznam, że po przeczytaniu kiepskiego romansidła "Lucy in the sky", miałam sporo obaw, czy kolejna książka z tego gatunku będzie równie kiepska, a może nawet gorsza? Szczęście w nieszczęściu, nie rozczarowałam się za bardzo, ale nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca. Kilka razy omal nie rzuciłam czytnikiem o ścianę, uznając, że to po prostu ponad moje siły.

Książka w założeniu miała chyba przełamywać schematy i odpowiadać na potrzeby osób o orientacji innej, niż "jedynie słuszna". Nie wiem, ciężko mi określić, do miłości gejów i lesbijek nie mam nic - zwykle, o ile nie jest mi rzucana prosto w twarz. Tutaj więc podeszłam do lektury z małą obawą o to, co zastanę w środku. Dostałam więc opowieść o silnej pani prezes, która nie lubi mężczyzn i ukrywa się przed całym światem, zakochanej w zbuntowanej i pokrzywdzonej psychicznie dziewczynie, która ni stąd ni zowąd pojawia się i szturmem zdobywa surowe serce naszej prezeski. Oczywiście, nic za darmo, seks seksem, ale umowa też jest i to nie byle jaka! BDSM! O panie... oczywiście, nasza zbuntowana młódka się zgadza i powoli opowiada o swoich przejściach. I to nie byle jakich...

Średnio mi przypasowała ta pozycja, jakoś mnie nie porwała i nie rozogniła ;) Ten erotyk różnił się w zasadzie tylko postaciami - zamiast pary męsko-damskiej mamy dwie kobiety. Jedna silna i niezależna, druga uległa i ochoczo pozwalająca sobą kierować. Coś wam to przypomina? Bo mi bardzo mocno klasyczne erotyki. Nawet styl pisarki był taki sobie, średni. Miałam wrażenie, że pozycja jest niedopracowana, nieprzemyślana i pomimo sięgnięcia po nieco, hm, drażliwy temat, po prostu nie rzucająca na kolana. Co mnie rozbroiło chyba najmocniej, ale i co było rzeczą oczywistą w swoim działaniu - bohaterki, kiedy już wpakowują się sobie do łóżka, mają orgazm za orgazmem, szaleją i w ogóle, och ach, mistrzynie świata w seksie na pięć minut. Czyli nic niezwykłego w tego typu powieściach. Z tą tylko różnicą, że jedna z bohaterek miała sztucznego penisa - mówiąc szczerze, jego pojawienie się było nawet bardziej żałosne, niż kiepskie. Ale - nie ja pisałam!

"Na jej rozkazy" jest powieścią, która z pewnością spodoba się miłośnikom takich pozycji i gatunku. Duża doza obyczajowości, przerysowana erotyka, trochę psychologicznych problemów z umysłem słabszej strony. Nic, czego nie dało się opisać w zwykłej książce - ale po co opisywać coś innego, jak można zrobić erotyk w modnej ostatnio fali homoseksualnej (nie, nie odbierajcie tego jako hejt, czy coś takiego, absolutnie! Nie mam nic przeciw, ale ostatnio sporo się książek o podobnej tematyce w oczy mi rzuca...)? trochę niewykorzystana okazja, plus trochę słaby warsztat literacki i otrzymujemy papkę, która fajnie zapcha nam wieczór lub dwa, ale szybko o niej się zapomina.

No, mi nie urwało niczego, nie zachwyciło nie powaliło. Może poza okładką, bo ta, przyznaję, jest urokliwa, dopracowana i subtelna, mimo nagości i sznura, wyraźnie wskazujących na BDSM. Rozbroiła mnie w sumie cenzura - co zauważyłam dopiero teraz. No... spostrzegawczość ;)

Podsumowując, "Na jej..." to erotyk nie zły ani nie dobry - taki trochę nijaki. Jeśli interesuje was wątek homoseksualny - ale kobiecy - pewnie znajdziecie tu coś dla siebie. Mnie nie powaliło w żaden sposób, ale może dlatego, że mnie erotyki w ogóle nie powalają. Mało kontrowersyjna, trochę niedopracowana i oczywista. 

A wam zostaje ocenić to samym, ot co ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz