wtorek, 4 września 2018

206. Zmiennokształtni - Jennifer Roberson

Kocich łapek: 8
tłumaczenie: Cezary Frąc
wydawnictwo:  Amber
data wydania: 1996 (data przybliżona)
stron: 271
wersja: papierowa, posiadam
oprawa: miękka, lakierowana  
ISBN: 8370829961
cena z okładki: - 
tytuł oryginalny: Shapechangers  




"Obdarzeni zdolnościami przemiany w zwierzęce postacie wojownicy Cheysuli od wieków byli wiernymi sojusznikami króla Homany. Lecz gdy jeden z nich ośmielił się uwieść królewską córkę, zostali wypędzeni i przeklęci na zawsze.

Zrodzona z potępionego związku Alix w dwadzieścia pięć lat później rozpoczyna heroiczną walkę o przezwyciężenie magicznego dziedzictwa. Jednak roli, jaką w losach świata przypisało jej prastare Proroctwo, Alix nie może się już wyprzeć..."

Tyle okładka. A co czeka nas w środku...?




"Zmiennokształtni" to iście klasyczna literatura fantasy, z gatunku tych, które albo się kocha albo nienawidzi. Prosta i troszkę przewidywalna fabuła, postacie, które są oczywiste... Tak, to zdecydowanie lista grzechów, które wielu mogą odstręczyć. Mnie zaś - przeciwnie, przyciągnęły. Podobnie, jak zachwalanie znajomej, która absolutnie zachwycona tym cyklem (Gudrun, o tobie mowa! :D), polecała mi go. Dodatkowo, jedna z gier tekstowych w Internecie, również opierała się na tym cyklu - ale, jak to w podobnych przypadkach bywa, opierać się, nie znaczy, czerpać to, co najlepsze, więc trzeba było znosić wiele w imię lepszego dobra. Czy jakoś tak.

No nic, idziemy do fabuły. Alex, główna bohaterka, to dziewczę adoptowane, wydawać się mogło, beznadziejnie zakochane w pewnym księciu. Pech, albo szczęście chcą, że w wyniku pewnego nieoczekiwanego splotu wydarzeń, zostaje branką zmiennokształtnego Cheysuli - wojownika, mogącego zamieniać się w swojego lira, zwierzę będące jednocześnie częścią duszy, przyjacielem, mentorem i opiekunem. Zostaje też zabrana do obozu, gdzie musi nauczyć się żyć. Jak to bywa, pojawia się skomplikowany romans, przygoda, akcja... Ale i trochę tajemnic, które trzeba rozwiązać wraz z bohaterami. A jednocześnie wraz z nimi ruszymy rozwiązać zagadkę, sprzeciwić się prastaremu złu i wrogowi, który zamierza zdecydowanie zniszczyć całą krainę...

Przyznaję, że "Zmiennokształtni" okazali się dla mnie przyjemnym zaskoczeniem. Fantastyka z gatunku może i tych prostych, oczywistych, ale ma w sobie wszystko, co potrafi porwać - przygodę, romans, magię, walkę i tajemnice. I choć całość wydaje się być absolutnie dobra dla dzieciaków, które dopiero zaczynają swoją przygodę z fantastyką (a rodzice nie chcą Harrego Pottera im dawać;)), to jednak czasem warto siąść do tego klasyka. Lektura nie nuży, jest lekka, z dawką humoru, a to, że momentami przewidywalna? Biorąc pod uwagę fakt, że pozycja ta powstawała, licząc lekko, jakieś... hm, poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale +/- 30 lat temu - nie ma co oczekiwać szalonych udziwnień, do jakich przyzwyczaiły nas współczesne książki. I uwaga, wiele współczesnych książek jest jeszcze bardziej prostych i wręcz infantylnych, więc... ;) No ale, dobra, mniejsza z tym. To moje zdanie, nie musicie się z tym zgadzać.

Ogólnie, o fabule zaś i bohaterach, słów kilka. Owszem, jest prosta, jest przewidywalna - od spotkań z księciem aż po bycie porwaną, przez skomplikowane zależności, zrozumienie, kim się jest i jakie jest dziedzictwo. Mimo usilnych prób złamania krwi, jaka w żyłach Alix płynie, dziewczyna i tak zostaje zmuszona do heroicznej wręcz walki, w której udowodni, że jest nie tylko dziedziczką krwi swych przodków ale i poprowadzi nowy lud w światłą erę. Na przeciw jej dziedzictwu stoi jednak problem w postaci zła, które chce zniszczyć wszystko. Niby wydaje się to być całkiem oklepanym schematem, jednak autorka wprowadziła kilka sprytnych zwrotów akcji, dzięki którym nawet bardzo nudna fabuła nieoczekiwanie zmienia się w trudną od oderwania. Zdecydowanie, do mnie to przemówiło i sprawiło, że lektura nie nudziła mi się, a wręcz nie mogłam się oderwać. Bohaterowie powieści też okazali się skonstruowani całkiem ciekawie, bez szaleństw. Są... naturalni. Zupełnie zwykli, przewidywalni wręcz i kierujący się zupełnie normalnymi kwestiami moralnymi czy potrzebami ciała lub ducha. Choć w kolejnych częściach nie pojawiają się one już tak bardzo, to jednak wspominam całość sympatycznie.

Może i "Zmiennokształtni" to nie jest lektura najwyższych lotów, nie zasługuje na nominacje i nagrody, jak współczesne powieści - ale zdecydowanie warto dać jej szansę. To lektura prosta, ale wciągająca, obrazująca, jakie kiedyś wartości były istotne (i brzydko mów... pisząc) w literaturze fantasy. Dla mnie, to zdecydowanie ciekawa i wartościowa pozycja, po którą sięgnąć warto. Zostawia po sobie niedosyt, chęć przeżycia niezwykłej, pełnej magi i szaleństwa przygody. 


A wam, moi drodzy, zostanie ocenić ten tom osobiście... ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz