niedziela, 9 września 2018

211. Dziedzictwo miecza - Jennifer Roberson

Kocich łapek: 8
autor: Jennifer Roberson
tłumaczenie: Piotr Lewiński
wydawnictwo: Amber
data wydania: 1996 (rok przybliżony)
wersja: papierowa, posiadam
oprawa: miękka, lakierowana 
ISBN: 8371690836
cena z okładki: - 
tytuł oryginalny: Legacy of the sword


"Donal, przedstawiciel magicznej rasy Cheysuli, musi poślubić wbrew swej woli córkę Carillona i zasiąść na tronie Homany. Jest to jedyny sposób na spełnienie się starodawnego proroctwa..."
A co czeka na nas w środku...?
Znów wyruszamy w drogę do świata zamieszkałego przez Cheysuli. Tym razem, naszym przewodnikiem staje się Donal, spadkobierca tronu Homany oraz daru swej matki, Alix - ma dwa liry, z którymi może się porozumiewać. Na własne nieszczęście, musi poślubić córkę Carillona, by stać się władcą. Nie podoba mu się żadną miarą ten pomysł, i co chyba oczywiste, Aislinn również. Córka Electry jest pod silnym wpływem wroga wszystkich Cheysuli, Tynstara (i tu ciekawa jestem, kto grał na Kronikach Fallathanu i czy coś mu mówią te nazwy - na pewno mówią...Więc polecam sięgnąć po te pozycje ;)) i raczej jej też nie podoba się jej pomysł małżeństwa. Do ślubu jednak dojść musi, a co za tym idzie, dochodzi do kilku różnych, nie do końca miłych i dobrych, zawirowań. Stary wróg wychodzi z ukrycia i atakuje... Czy Donalowi się uda uratować to, co dla niego ważne? To wszystko jest do przeczytania w książce.

Trzeci tom Kronik Cheysuli przeczytałam błyskawicznie, absolutnie błyskawicznie dając się porwać wydarzeniom, jakie miały tu miejsce. Bo dzieje się sporo, w końcu poznajemy bowiem nie tylko Donala, ale też i pojmujemy, jak subtelnymi siłami zła posługuje się Tynstar, pragnąc zniszczyć wszystkich cheysuli. To świetny kawałek klasycznej fantastyki, typowa "magia i miecz", gdzie przeplata się wszystko z sobą, dając przygodę, jakiej dawno nie było. Jasne, wciąż czuć, że to "fantasy sprzed lat", gdzie pewne kwestie są teraz dla nas oczywiste, zło jest złem a dobro dobrem, jednak czyta się to z łezką w oku. Kilka razy sytuacje doprowadziły mnie do śmiechu, kilka razy zmusiły do zadumy. 

Jak pisałam przy wcześniejszych dwóch tomach - to pozycje z gatunku starszej fantasy, i będę to podkreślać. Nie zmienia to jednak faktu, że choć sporo rzeczy jest teraz już oczywistych i prostych, książkę czyta się szybko, dobrze i lekko. Bohaterowie nie są plastikowi i sztuczni, mają swoje zdanie, nakreśleni są całkiem wyraźnie i przyjemne. Dają się lubić, choć nie ukrywam, że donalowa narzeczona początkowo wyjątkowo mnie irytowała... z czasem jednak dziewuszka się rozkręciła, a sytuacje, jakie opisano w książce, fajnie obrazowały wszelkie za i przeciw kolejnym postaciom.

Bardzo tylko żałuję, że w Polsce wyszły tylko 4 tomy i Amber się wycofał (jak zresztą, wiele wydawnictw). "Kroniki..." są bowiem świetną lekturą, do której warto sięgnąć i do której warto wrócić - klasyczne przygodowe fantasy w dobrym, starym stylu. To zdecydowanie coś, co odróżnia tą pozycję od wielu innych książek na rynku - postacie, przygoda... klasyka w absolutnie świetnym wydaniu. Osobiście - polecam.

A wam, moi drodzy, zostanie ocenić ten tom osobiście... ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz