KiB w sieci

niedziela, 9 września 2018

209. Złowieszczy szept wiatru - Dariusz Domagalski

Kocich łapek: 2 
autor: Dariusz Domagalski
tłumaczenie: -
wydawnictwo: Rebis
data wydania: 26 września 2017
cykl/seria: Cykl Krzyżacki (tom 4)
kategoria: fantastyka, fantasy, science-fiction
stron: 328
wersja: papierowa, posiadam (prawdopodobnie na sprzedaż)
oprawa: miękka, lakierowana
ISBN: 9788380622500
cena z okładki: 39,99 zł
tytuł oryginalny: -



"Rok 1414. Minęły cztery lata od pogromu zakonu krzyżackiego na polach Grunwaldu. Pokój między mocarstwami nie trwa jednak wiecznie. Szykuje się nowa wojna. Król polski Władysław Jagiełło zbiera wielką armię i najeżdża ziemie panów pruskich. Ale Krzyżacy nie podejmują walki, nie stają na otwartym polu, tylko bronią się w zamkach i twierdzach. Nadszedł czas wojny i głodu. Śmierci i zarazy. Okrucieństwa i zdrady.

Burgundzki rycerz Dagobert z Saint-Amand powraca, by ponownie zmierzyć się z własnym przeznaczeniem. Mistyczna siła próbuje zachwiać fundamentami świata i wprowadzić nowy porządek. Równowaga na Drzewie Życia znów jest zagrożona i zaczyna się bój o trwałość wszechświata…"



A jak to w środku wygląda...?


Powiem szczerze, że tak złej książki już dawno nie miałam w dłoniach. i nie chodzi nawet o to, że pan Domagalski postanowił zabawić się konwencją i skorzystać z Kabały. To już nawet nie to. Po prostu... Nie. Ta książka mnie znudziła, zniechęciła i sprawiła, że dwa razy się zastanowię po raz kolejny nad tym, czy na pewno chcę czytać powieści osadzone w czasach późnego średniowiecza (tak, wczesne też ma za uszami, mimo wszystko). I ograniczę się, niestety, tylko do momentu, do którego doszłam, bo dalej już nie miałam sił. I do dnia dzisiejszego, po kilku miesiącach od przeczytania tych kilkudziesięciu stron - wzdrygam się, niczym na myśl o spędzeniu kilku rozkosznie koszmarnych chwil z Greyem. Poziom - może nie porównywalny, ale po prostu kiepski.

Akcja rozgrywa się niby w 4 lata po wydarzeniach z poprzednich tomów, które pamiętam i tak trochę przez mgłę - minęło jednak trochę czasu, od chwili, gdy zachwycałam się Jagiełłą. No nic, uznałam, że dam radę... I utknęłam już po pierwszych 50 stronach. Król wygrał z krzyżakami, wszystko pięknie i ładnie, ale już szykuje się na nową wojnę. Nie potrafi jednak decydować sam, doradcy wydają się być papierowi i nijacy. Do tego dochodzi wątek żydowskiej magii, który, teraz dopiero, nijak nie umie mi przypasować - jak bowiem chrześcijański król może używać magii ludu gorszego? Burgundzki rycerz Dagobert z Saint-Amand powraca (podobno), by znów się zmierzyć z przeznaczeniem - uczciwie przyznaję, że już nawet nie pamiętam, jakie ono było. Coś z Drzewem Życia, coś z żydowską kabałą, ale... skleroza galopuje, a ja zniechęciłam się na tyle, żeby nawet nie próbować sprawdzać, o co chodziło. 

Warsztat pisarski pana Domagalskiego po latach okazał się dla mnie bardzo kiepski. Zupełnie stracił urok, brakowało mi lekkości i polotu, jaką pamiętałam z innych jego książek. Tu wszystko było twarde, sztywne i wydawało się robione na siłę. Do tego to... "wtem" - raz na jakiś czas, użyć można, ale nie co pół strony. Czy co stronę. To jednak uderzyło mnie jak celnie rzucona cegła. No wtem mnie ona uderzyła, gdy to wtem ujrzałam ;) - mniej więcej właśnie taka zasada była. Dużo, mało sensownie, ogólnikowo. Nie wymagam od autora znajomości idealnej, wiem, że to fantastyka, ale po prostu... nie. Ciągnęło mi się to jak klej do tapet, nijak nie umiałam się odszukać w świecie, jaki mi zaserwowano. Za mrocznie, za dziwnie, za bardzo stłoczono zerową fabułę na pierwszych stronach, oczekując od czytelnika zachwytu - niestety, stało się odwrotnie, mnie to wszystko odstraszyło i nie dałam szansy na poznanie dalszych losów bohaterów, wliczając w to fakt, że odpuściłam sobie brzydko możliwość poznania alternatywnej historii Polski.

Nie żałuję za żadne grzechy z tym związane, uczciwie mówiąc.

Dużym też minusem, przynajmniej dla mnie, był fakt, że 4 tom wydał Rebis a nie Fabryka Słów - brzydko mi to na półce wygląda, okładki kompletnie się nie komponują. Ale to już moje, zdanie estetyczne. Chwilowo i tak książka znajduje się na stosiku "prawdopodobnie sprzedam", więc oczu mi nie kaleczy... ;)

Podsumowując? Nie zachwyciłam się, nie ujęło mnie to w żaden sposób. Książka była dla mnie mało ciekawa, wręcz nudna i drażniła swoim stylem, brakowało mi lekkości i wciągnięcia czytelnika w wir wydarzeń już od pierwszych stron. Autor "spoczął na laurach" wedle mnie, i zwyczajnie, mocno na tym jego warsztat ucierpiał. Ale być może, znajdą się osoby, którym się ta pozycja spodoba...

Ja zachwycona w żadnej mierze nie byłam.

A wam, moi drodzy, zostanie ocenić ten tom osobiście... ;)






Kliknij, by wrócić do strony głównej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz