KiB w sieci

poniedziałek, 10 września 2018

212. Trop białego wilka - Jennifer Roberson

Kocich łapek: 6
autor: Jennifer Roberson
tłumaczenie: Piotr Lewiński
wydawnictwo: Amber
data wydania: 1997 (rok przybliżony)
wersja: papierowa, posiadam
oprawa: miękka, lakierowana
ISBN: 8371692633
cena z okładki: -
tytuł oryginalny: Track of the white wolf


"Chcąc wypełnić proroctwo, któremu służą Cheysuli, Niall, syn króla Homany, żeni się z córką władcy wrogiej Atvii. Gisella rodzi mu synów, lecz szybko okazuje się, że szalona kobieta zamierza oddać dzieci czarownikowi Strahanowi. Równocześnie tajemnicza zaraza dziesiątkuje ludność Homany..."


A co poza tym...?



Czwarty tom trochę mnie rozczarował, mówiąc uczciwie. Przywykłam już do pewnego kanonu, jaki prowadzono w "Kronikach...", więc nie oczekiwałam fajerwerków. Co to, to nie. Jednak dostałam trochę kiepskawy i wydawać się mi mogło, na siłę tworzony kotlecik. Być może ten lekki niesmak rozwieje się w kolejnych tomach (które, niestety, są tylko po angielsku i tylko w formie pdf, ale poszukam!). Póki co, zostaje cień, który trochę psuje mi sympatię dla całości.

Niall, syn władcy Homany, musi wyruszyć w drogę, by pojąc za żonę szaloną Gisellę. Oczywiście, na początku nie wie, że jego małżonka ma nierówno pod sufitem (ehhh, biedni, oni prawie wszyscy cheysulscy wojacy muszą mieć takie szalone żony?:D), i wpakowuje się w kabałę, wraz ze swoim bratem. Długa i żmudna podróż, zakończona czymś w rodzaju niewoli niemal łamie wolę Niala i Iana, jego brata. W ostateczności Niall powraca, obejmuje tron, ale to nie koniec jego problemów. Tynstar, jak zły cień, wciąż i wciąż powraca, by niszczyć cheysuli.

Przyznam szczerze, że się trochę namęczyłam, czytając ten tom. Trochę absurdalny, trochę naiwny - pamiętacie Indigo Montoyę z "The Princess Bride"? Momentami miałam wrażenie, że to dokładnie taka scena. On umiera i umiera i umrzeć nie może, za to w kółko powtarza swoją kwestię ;) Ileż można się zachwycać skóra Lilith, ileż można wściekać się na niewolę. A potem, ile razy można pilnować Giseli? Ja rozumiem, ta ostatnia była pod wpływem złych czarów, ale... litości! 

Zwyczajnie, ten tom po prostu nie przypadł mi do gustu. Jasne, czytałam go z uśmiechem, nawet łezką wzruszenia momentami - jak to bywa z tego typu książkami, o czym już kilka razy przy okazji wcześniejszych opinii mówiłam - jednak po pewnym czasie to było już wystarczająco męczące, by zwyczajnie mieć dość. Chyba jedynym, takim mocno uderzającym we mnie momentem i fabułą, którą śledziłam z ciekawością, było odszukanie lira... ale to już w książce niech zostanie ;) Nie mniej, nieuczciwym byłoby z mojej strony przyznać, że wątek z Tynstarem tu się akurat rozwinął na tyle interesująco, że trudno było mi zamknąć ostatnią stronę - koniecznie chciałam wiedzieć więcej. Tu autorka nie zawiodła w żaden sposób, i wręcz miałam wrażenie, że wprowadza rodzaj... hm - powiewu świeżości? W całym tym zalewie fantastyki, jaką mamy, w całym tym swoistym wszak nawale pomysłów, chorób, zaraz, wybijania ludzkości - ten akurat pomysł wydawał mi się nader interesujący. I warty zapamiętania na przyszłość ;)

Podsumowując, książka zła nie była, choć momentami przewidywalna i oczywista. Słabsza, niż jej poprzedniczki, jednak wciąż dobra. Postacie nie były papierowe, ale miały swoją głębię - bardzo podobał mi się pomysł z Gisellą - wątek słabej umysłowo księżniczki, będącej wciąż pod wpływem czarów to coś, co warto wykorzystać, ale prowadzić jest trudno - cieniutka jest linia między przesadą a niedopracowaniem. Tu udało się zachować równowagę. Za to oklaski spore dla autorki.

Niech was nie zmyli okładka - nie ma wiele wspólnego z treścią ;) Choć przyznaję, ocieka epickością. Ale ja osobiście po prostu lubię taki styl i takie graficzki, więc... 

Ogólnie, polecam. To książka dobra, choć trzeba mieć nieco zaparcia i poznać poprzednie części.


A wam, moi drodzy, zostanie ocenić ten tom osobiście... ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz