KiB w sieci

sobota, 9 marca 2024

18/2024 (238) - Alasdair Gray, Biedne istoty

 

Gwiazdek: 6

Autor: Alasdair Gray
Tłumaczenie: Ewa Horodyska
Wydawnictwo: Poradnia K
Data polskiego wydania: 18 listopada 2023
Data oryginalnego wydania: 01stycznia 1992
Cykl / seria: -
Kategoria: literatura piękna
Stron: 370
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: zintegrowana
ISBN: 9788367195959
Język: polski
Cena z okładki: 44,90 zł
Tytuł oryginalny: Poor Things


Jeśli istnieje jakaś pozycja, która wyciśnie czytelnika jak cytrynę, to z pewnością należy do tego typu właśnie lektura "Biednych istot". Książka, która wycisnęła mnie bez litości, zmusiła mój umysł do przewartościowania pewnych kwestii, zmęczyła jednak straszliwie. Niby nie było stron za wiele, niby wszystko ok, ale jednak... bardzo, bardzo trudna lektura, pozostawiająca po sobie dziwne doznania.
_________________________________________________________________________________

Wzorowana na wiktoriańskich powieściach książka "Biedne istoty" to jednak rodzaj niesmaku. Niby wiem, co i jak, niby rozumiem, że to pastisz na "Frankensteina" Mary Shelly, a jednak.... To lektura wymagająca skupienia i uważności, poruszająca zaskakująco wiele tematów dotyczących polityki, społeczeństwa czy kultury. To też zaskakująco dobre podsumowanie historii, choć, by to zrozumieć, trzeba nieco się tą historią interesować (zwłaszcza Imperium Brytyjskim z czasów królowej Wiktorii, ale nie tylko). 

Zresztą, sam tytuł potrafi namodzić w głowie! Pełny tytuł książki brzmi: "Biedne istoty. Sceny z wczesnych lat życia doktora Archibalda McCandlessa, inspektora szkockiej służby zdrowia". No to już samo za siebie mówi, prawda? :D

Historia Belli Baxter, młodziutkiej, bo nieco ponad dwudziestoletniej kobiety, której zwłoki wyłowiono z rzeki. Jej wybawcą, a może raczej prościej powiedzieć: stwórcą, Bozią - jest potężny, ale i specyficzny doktor Goldwin Baxter, który zaprzyjaźnia się z narratorem (do czasu) Archibaldem McCandlessem, zwanym "Kundelkiem" (dlaczego, musicie sami się przekonać!). To on właśnie sprawia, że z topielicy powstaje młoda, piękna, pełna apetytu na życie - i nie tylko - Bella, która błyskawicznie na nowo poznaje świat. Jest przy tym niczym dziecko, które nie wie nic, więc chłonie wiedzę niczym gąbka. Ucieka z domu, wędruje po świecie, poznaje coraz to nowe osoby... a to wszystko skrywa się pod płaszczykiem komentarzy dotyczących chyba każdej dziedziny życia, jaka mogła być: od komunizmu, przez niewolnictwo, seks a na poglądach politycznych kończąc. Doprawdy, olbrzymi przekrój poruszonych kwestii moralnych i społecznych!

Początkowo mamy wrażenie, że powieść opowiedziana jest tylko z perspektywy Archibalda. Później jednak fabuła przybiera nieco rumieńców, pojawia się list od Belli, w którym to kobieta przedstawia swoją wizję świata. Poznajemy różne perspektywy spojrzenia na świat, na to, co w życiu potrzebne (albo nie). Poznajemy poglądy na miejsce kobiet, na politykę... i na wizję tego, kim faktycznie była Bella. No, przyznaję, że samo zakończenie, list Viktorii - wywarł na mnie spore wrażenie, i nadal nie wiem, co o tym myśleć. Po zakończeniu lektury po prostu... musiałam pozbierać myśli. I nadal wiem, że ich nie pozbierałam do końca, mimo, że od czasu zakończenia lektury minął dzień.

Postacie, bohaterowie.... nie wiem, co o nich powiedzieć. Z jednej strony mam wrażenie, że zamknięte są w ciasnych ramach myślenia XIX-wiecznej Anglii, ale z drugiej, zaskakują współczesnością myśli i poglądów. Po raz pierwszy od dawna, nie pochylę się nad postaciami, jakie tu się przewijały, bo niektóre z nich zdawały się być stereotypowym wyobrażeniem takich a nie innych zawodów, zaś inne zupełnie wymykały się próbom opisu. Intrygujące.

Zanim skończę ten mój chaos myśli, jeszcze jedno - olbrzymie brawa dla tłumaczki, pani Ewy Horodyskiej. Wykonała potężną pracę, zwłaszcza tam, gdzie list Belli pisano na szekspirowski sposób. co w przekładzie czytało się absolutnie rewelacyjnie! Zdecydowanie, ogrom pracy, ale i zdolności. Gratuluję i oby więcej takich tłumaczy było, bo książka sama w sobie trudna, specyficzna, złożona, więc tym bardziej. Absolutnie wspaniała praca, za którą należą się szczere gratulacje.

Fajnym dodatkiem były ilustracje - zarówno te anatomiczne, jak i te portretowe. To smaczek, który mile odciągał uwagę, pozwalał docenić fakt, jak kiedyś podchodzono do medycyny.

Podsumowując, "Biedne istoty" to książka niezwykła, ale dość niespójna. Z jednej strony wciąga, zaskakuje, wprowadza świeżość, ale z drugiej bywa przegadana, męcząca i trudna. Jest to jednak lektura zaskakująca, ciekawa i na swój sposób pociągająca, z którą warto się zapoznać, bez względu na ekranizację, której teraz zawdzięcza popularność. Tak, ja też, obejrzawszy film, postanowiłam się z tą pozycją zapoznać. Czy żałuję? Nie. Czy zrozumiałam do końca, co autor miał na myśli, dlaczego taki a nie inny tytuł powstał? Nie wiem. Wiem, że spróbuję przeczytać tą książkę raz jeszcze, w przyszłości, na spokojnie, by wyłapać wszystko to, co mi umknęło teraz.

A jak jest naprawdę? Oceńcie sami ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz