Kocich łapek: 5
czytałam: 3 dni
wydawnictwo: Uroboros
cykl: Poszukiwaczka
stron: 476
wersja: papierowa
wydanie: I (2016)
tytuł oryginalny: Seeker
tytuł oryginalny: Seeker
"Bycie Poszukiwaczem to misja i służba ludzkości. To obrona słabszych i cierpiących oraz wielki honor dla rodziny. Tak myśli Quin Kincaid, która niebawem ma złożyć przysięgę włączającą ją do grona Poszukiwaczy. W dniu ceremonii Quin przekona się jednak, że nie wszystko jest takie, jakim się wydaje… Czy bycie Poszukiwaczem naprawdę oznacza obronę ludzkości przed złoczyńcami? Bańka mydlana, w której Quin dotychczas żyła, pęka, gdy okazuje się, że szkolono ją nie na obrończynię, ale zabójczynię… Jaką rolę w tej historii odegrają jej daleki kuzyn Shinobu i John, w którym nastolatka kiedyś się kochała? Jakie mroczne tajemnice skrywa jej ojciec Briac? Pytania się mnożą, a grono osób, którym można ufać, zmniejsza się w zatrważającym tempie."
Tyle można wyczytać z oficjalnej strony LC.
I w sumie, na tym się kończy, bo tak po prawdzie, ciężko mi scharakteryzować tę pozycję. To nie jest fantastyka. Co to, to nie. Pani Arwen (rodzice musieli uwielbiać Tolkiena...) Elys Dayton popisała się czymś, co określić można jako "paranormal romance z gatunku tych Mary Sue-kowych".
Czemu tak uważam? Po prostu. Mamy trójkę... nastolatków. Tak, nastolatki, w zasadzie piętnastolatki, które Nie-Są-Takie-Jak-Inne-Nastolatki-W-Żaden-Sposób. Uczą się na farmie w Szkocji... zabijania. No przecież, wiadomo, że piętnastolatek poddany morderczemu treningowi, świetnie będzie zabijał ;) Główną postacią, ewidentnie jest MarySu... znaczy Quin Kincaid, młoda dziewczyna szkoląca się na Poszukiwaczkę – czyli kogoś z niezwykłymi umiejętnościami, czyniący świat lepszym. Serio. Tak pisze na okładce. Z drugiej strony na okładce pisze też „Gdy wszystko, w co wierzyła, okazuje się kłamstwem…”. I tu zaczynają się schody, okraszone całą masą niezrozumienia i wkurzającej fabuły, która nijak ma się do czegoś, czego bym oczekiwała. Nasze nastolatki się szkolą, jeden zostaje odrzucony, bo tak (ale potem dowiadujemy się, że celowo, bo też tak), pozostała dwójca przechodzi dalej i musi zamordować, z czym się nie zgadzają. Potem mamy zemstę, bo piętnastolatek czuje się urażony i chce się zemścić (typowy bunt nastolatków)...
Eh. Za dużo tego, opisane chaotycznie i nieprzemyślnie. Dodajmy do tego fakt, że na okładce jest dokładnie opisana fabuła, może skrótowo, ale jest... i praktycznie mamy książkę słabą. A, czy wspominałam może, że narracja, choć pierwszoosobowa, oczywiście podzielona jest na czwórkę bohaterów i opisana w taki sposób, że praktycznie każde z nich jest jedyne i niepowtarzalne i tak różni się od swoich pobratymców i innych śmiertelników, że aż w tylnej części ciała piecze? Nie? No to właśnie wspomniałam.
Najgorszym z mankamentów tej powieści jest fakt, że od razu widać, kto jest dobry, a kto zły. Autorka nawet nie sili się na zobrazowanie powodów, dlaczego tak się dzieje, a nie inaczej. Stawia daną sytuację jak krowę przy parowie, i niech się dzieje wola nieba. Czytelnik albo to zaakceptuje, albo nie - jego problem, nie autorki. Ona wszak stworzyła "poszukiwaczy", elitarnych zabójców, którzy w wieku 16 lat są epiką tak wielką, że klękajcie narody. Co z tego, że połowa ich działań jest kompletnie niezrozumiała? Who cares? Ważne, że Epika-Wylewa-Się-Z-Każdej-Strony-I-Każdego-Działania. Autorka nie poświęciła też żadnej uwagi na... realność. Opisy walk są tak absurdalne, że aż śmieszne. Najwyraźniej naoglądała się za dużo anime, skoro uważa, że walka kataną w ciasnym pomieszczeniu, czy ruch nogą tak szybki, że przypomina smugę dymu (nie wspominając o akrobacjach iście cyrkowych), jest czymś naturalnym. Niby mamy świat przedstawiony współczesny, XXI wiek i w ogóle, ale technologia trąca mi SF, a nierealność instrumentów, jakimi momentami się posługują bohaterowie książki i próba wmówienia, że to technologia stara jak świat... eeee... ja poproszę jedno piwo, barman?
Ciężko po prostu to wszystko zaakceptować. Chyba że nie wymagam niczego ambitnego i uznaję, że to książka dla nastolatków, w której niemożliwe jest możliwe, a świat, jaki znam, zmieniono w stopniu sięgającym atomów. To wówczas będzie ok.
Ale jest i dobra strona.
Książka jest świetnym usypiaczem. Kilka stron i można zachrapać. ;) Fabuła jest paraliżująco lekka i z pewnością młodszego czytelnika wciągnie bez reszty, a wątek miłosny, jaki jest tu przedstawiony, śmiało, można po prostu... olać. Do tego, całkiem ładna okładka, która przyciąga wzrok i absurdalnie duża czcionka.
Reasumując - nie jest źle, ale mogłoby być o wiele lepiej. I w sumie, cieszy mnie to, że wygrałam ją w konkursie, a nie kupiłam.
A czy sięgnę po kolejne części? Nie wiem. Zastanowię się nad tym jutro... albo wówczas, gdy wyjdą ;) Choć nie lubię urywać żadnej serii, jaką przyjdzie mi posiadać.
Eh. Ciężkie jest życie książkoholika ;)
Kliknij, by wrócić do strony głównej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz