czwartek, 27 kwietnia 2017

86. Podróż do Miasta Świateł. Rose de Vallenrod - Małgorzata Gutkowska-Adamczyk

Kocich łapek: 7
czytałam: 1 dzień

autor:
tłumaczenie: -
wydawnictwo: Nasza Księgarnia
wydanie: I (2012) 
stron: 480
wersja: papierowa/posiadam
oprawa: twarda/matowa
ISBN: 9788310124470
cena z okładki: 49,90 zł
tytuł oryginalny: -

  Rose i Nina, mimo że żyją w zupełnie innych czasach, mają bardzo podobne doświadczenia. Obie znów ruszają w podróż do Miasta Świateł ze złamanym sercem, wypełnionym bolesnymi doświadczeniami. Obie, wbrew faktom, żywią nadzieję, że pobyt w Paryżu przyniesie ukojenie. Ale czy te oczekiwania się spełnią? Podążająca śladem Róży Nina pragnie wyjaśnić zagadkę serii kradzieży obrazów słynnej malarki. Na jej drodze pojawi się nieoczekiwanie fascynujący i tajemniczy kolekcjoner sztuki z Argentyny. Razem spróbują się dowiedzieć, kto i dlaczego kradnie dzieła Rose de Vallenord. Tylko czy na pewno Nina może mu zaufać...?
 Rose ma złamane serce. Po raz kolejny. Gdy już wydawać się może, że nic jej nie poskleja do kupy i będzie musiała radzić sobie sama, raniąc jednocześnie serce swego przyjaciela - na jej drodze staje tajemniczy mężczyzna. Rose jeszcze nie wie, że to młodszy brat księcia de Vallenord... nie wie też, jak wiele cierpienia z jego ręki otrzyma. Jej jedyną nadzieją wydaje się być przybrana córka, która Rose przygarnęła lata temu. Ale i tu czeka na nią rozczarowanie - dziewczyna absolutnie zakochana w swoim przybranym ojcu, nie dostrzega niczego, i z zimną krwią korzysta z luksusów. Upokorzona i załamana malarka ucieka do Paryża, gdzie otwiera własną galerię sztuki. mimo różnych, nie zawsze dobrych kolei losu, spotkań z różnymi ludźmi, nie poddaje się. Czasy się zmieniają, a wraz z nimi i ona sama... Współcześnie zaś, Nina - historyk sztuki, podążająca śladami malarki, przybywa do Paryża z nadzieją, że zagadki znikających obrazów pomogą jej uleczyć złamane serce. Przez przypadek poznaje tajemniczego, argentyńskiego kolekcjonera sztuki - i pozwala sobie na oczarowanie nim. Dzieli się z nim wiedzą i doświadczeniami. Nie wie jednak, że popełnia śmiertelnie ryzykowny błąd... Na ratunek może jednak liczyć. Na szczęście...


  Po raz kolejny sięgamy więc po historię dwóch kobiet, opisanych przez panią
. Ale, ku mojemu zaskoczeniu, ta część była zwyczajnie... słabsza od poprzedniej. Wróć. Nie tyle słabsza, co mniej wciągała mnie historia Niny. O wiele mniej. Wciąż jednak jestem pod wrażeniem, jak autorka poradziła sobie z historycznymi aspektami, z jaką szczegółowością oddawała czas przełomu: końca dziewiętnastego i początku dwudziestego wieku. Zdecydowanie, historia Róży, oddanie historyczności tego wątku, było niezwykle porywającym akcentem. Sama malarka, choć w gruncie rzeczy nieszczęśliwa, jako postać - sprawiała na mnie pozytywne wrażenie i bardzo mocno jej kibicowałam. Natomiast Nina - jak wspomniałam wcześniej - kompletnie mnie rozczarowała. Podobnie jak Ruben -"biznesmen z Argentyny", który od początku wydawał mi się naciąganą postacią. Tu akcja wydawała mi się banalna i płaska, wątek kryminalny w ogóle mnie nie pociągnął za sobą, a jego zakończenie było przewidywalne i sprawiało wrażenie, jakby autorka zwyczajnie nie miała pomysłu... 


 Na plus jednak poczytuję sobie fakt, że w tym tomie również silnie zaakcentowano relacje międzyludzkie. Ich zagmatwanie, podejmowanie trudnych decyzji, związek przyczynowo-skutkowy - to wszystko znajdzie się właśnie tu. No i, o czym już wspominałam nie raz, akcent historyczny - z niemałą radością odnotowałam nawiązanie do pierwszych automobili i zgorszenia, jakie wzbudzały kobiety za ich kierownicą! I za to cenię sobie pióro pani Małgorzaty - potrafi zgrabnie i fascynująco połączyć historię z czynnikiem ludzkim, zbudować z tego wciągającą opowieść.

 A bohaterowie? Heeeem. Chyba największe zastrzeżenia mam do Rubena, postaci wyjątkowo płaskiej i kiepskiej. Niby "zły charakter" z niego, podobnie jak młodszy książę de Vallenord, jednak - wydawał mi się na siłe stworzony i wciśnięty. No brakowało mu "tego czegoś", jakiegoś akcentu (Szpieg z Krainy Deszczowców od razu mi się z nim skojarzył!), który sprawiłby, że zostanie zapamiętany. A tak... No kiepsko było. Do reszty osób nie da się mocniej doczepić. Patrząc na przemiany historyczno-kulturowe w czasach Róży, nie dziwię się niektórym zachowaniom, choć brakowało mi rozwinięcia wątku Róża-córka choćby. Ale ogólnie jest dobrze.

 Okładka też wzbudziła moje zadowolenie. Matowa, twarda, ze zdjęciem Pól Elizejskich po których szusują automobile, utrzymana w kolorach zieleni. Daje to miłe wyobrażenie czasów, o jakich będziemy mieli okazję poczytać.

 Podsumowując? "Podróż do Miasta Świateł. Rose de Vallenord" to miłe zakończenie historii malarki znanej z pierwszego tomu "Cukierni pod Aniołem". I choć czytelnik wie, że to tylko postać wymyślona na potrzeby chwili - to jednak czyta się dobrze, i ma się wrażenie, że takie osoby faktycznie, mogły żyć i działać w tamtych czasach. A co za tym idzie - tak mogły się ich losy toczyć...

 Polecam.



 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz