poniedziałek, 13 listopada 2017

165. Rzeka tajemnic - Amanda Quick

Kocich łapek: 6
czytałam: 1 dzień
autor: Amanda Quick
tłumaczenie: Anna Palmowska
wydawnictwo: Amber  
data wydania: 2009 (data przybliżona)
cykl: -
seria: Love&Story
stron: 255
wersja: papierowa, posiadam
oprawa: miękka, lakierowana  
ISBN: 9788325208080
cena z okładki: -
tytuł oryginalny: The River Knows  


 Louisa musi zacząć nowe życie pod przykrywką nudnej i ubogiej krewnej. jednocześnie jednak jest reporterką i dziennikarką śledczą, której dokonania są szeroko komentowane w kraju. Anthony to poszukujący ukojenia po stracie narzeczonej bogacz, który niejako dorywczo zajmuje się okradaniem pewnego bogatego gentelmana. Jednak ma on w tym swój cel, podobnie jak i Louisa. Oboje święcie wierzą w to, ze sir Hastings ukrywa pewną tajemnicą... Ich ścieżki splatają się nieoczekiwanie - co z tego wyniknie...? 

 Londyn epoki wiktoriańskiej. Elegancki bal... na którym poznajemy parę nietypowych złodziei. Ona, kobieta ubrana skromnie, węszy w sypialni pana domu za dowodami dziwnych zachowań. On poszukuje świadectwa udowadniającego winę gospodarza. Oboje o mały włos nie zostają przyłapani na szpiegowaniu - zmuszeni więc są udawać parę. Oboje podejrzewają, że arystokrata skrywa tajemnice, które muszą wyjść na światło dzienne. I oboje początkowo łączy tylko to. Ale im więcej czasu spędzają razem, tym więcej ich łączy. jednocześnie pragną udowodnić swe podejrzenia, nawet za cenę śmiertelnego ryzyka...

 Romanse historyczne zwykle mają do siebie to, że są za bardzo romansami, za mało historią. Autorki (zwykle kobiety, ale i mężczyźni też) miewają obłędną wręcz obsesję - jakkolwiek to nie brzmi - na punkcie uczuć, kompletnie zapominając, że istnieje jakaś epoka, zawieszenie w czasie, stroje, mentalność... cała ta "otoczka", która pozwala czytelnikowi zanurzyć się w pełni w czytanej lekturze. Za wiele romansu w romansie, o ;) Tu zaczyna się niewinnie. Powiedziałabym, że jak na romans, to wręcz sztampowo ogólnikowo. Dopiero z kolejnymi stronami zaczynają pojawiać się dodatkowe wątki - tajemnica Louisy związana z morderstwem i bogactwo Anthonego, który nie robi sobie z tego nic, chcąc rozwiązać zagadkę śmierci byłej narzeczonej. Nie powiem, wątek kryminalny zdecydowanie jest ciekawszy niż romans! A do tego, całkiem nieźle zachowany klimat wiktoriańskiej Anglii, ze sztywnością konwenansów. 

 Ostatecznie wszystko i tak sprowadza się do wyjaśnienia, kto jest mordercą, choć wciąż nie wiem, dlaczego była potrzebna CAŁA rodzina Anthonego tutaj. W ogóle, motyw z ekscentrycznymi, ale obrzydliwie bogatymi rodzicami, którzy bez zastrzeżeń akceptują tajemniczą pannę z niskiego stanu...? Hem.

 Ale jak na to nie spojrzeć, to wiktoriańskie konwenanse są zachowane, wątek kryminalny jest interesujący - tylko do pewnego momentu. Niby nic, tajemnicza kobieta w czerni... intryga się zagęszcza... aż nagle trafiamy do domu publicznego. Motyw w nim mnie po prostu rozbroił i rozłożył na łopatki. Nie, to po prostu było ponad moje siły. Nie mniej, idea sama w sobie była zacna. Natomiast romans... nie, by coś, ale jeśli bohaterką jest dziewica, która nigdy z żadnym chłopem nie była, a nagle po jednej nocy już jest taka chętna i otwarta... serio? To tak trochę nie w tą stronę. Naciągane, no. Poza tym, nie ukrywajmy, gdzieś uciekł wątek budowania relacji między bohaterami. Zostaje tylko namiętność i pożądanie, brakuje jakiejś nuty emocji. Nie mniej, autorce muszę przyznać, że ma lekkie pióro, a tłumacz też dał radę. Czyta się lekko, z uśmiechem śledząc kolejne strony. Choć śmiało możnaby odpuścić kilka opisów łóżkowych ekscesów... 

 Lekko, przyjemnie, szybko, do zapomnienia. Na kilka godzin z kakao. Ot, co. Bo fabularnie - co możemy więcej powiedzieć? On i ona i kryminał i zagrożenie życia i wielka miłość z dobrym finałem. Czego chcieć więcej?

 No dobrze. Ponieważ nie umiem mówić o romansach - nawet ich czytanie przychodzi mi z niejakim oporem, to słów kilka o bohaterach i kończymy to błaznowanie tu, co?

 Postacie zarysowane są słabo. Podstawowe cechy są zachowane, ale nie ma w nich głębi. Są puste jak ładny wazonik - są ładne, ale na tym się kończy. Może i mają jakąś funkcję, ale trochę tu tego brakuje. Ogólniki, jakimi są opisani i ogólniki w ich zachowaniu, strasznie kuły mnie w zęby. Z jednej strony robią z siebie niewiniątka, a z drugiej strony wiedzą wszystko i są super doświadczeni. Brak było wyważenia. Oboje młodzi, oboje piękni... i płytcy jak talerz na drugie danie. brakowało mi w nich wiele, podobnie jak w postaciach drugoplanowych. Takie zapchajdziury... które nie wnosiły niczego. Ale chyba żadna z postaci nie była jakaś na tyle dobra, by ją zapamiętać.

 Okładka... Nie ma co ukrywać, okładka nie ma za wiele wspólnego z treścią powieści. Ale zapewne pudrowy róż i zakochana parka, wklejona w mostek - świetnie przypasuje miłośniczkom wielkich romansów. Mnie nie zachwyciła. 

 Podsumowując, "Rzeka tajemnic" to romans dla wyjadaczek tematu. MIłośnicy historycznych romansów w stylu" Markizy Angeliki" będą trochę rozczarowani, bo historyczności jest tu trochę mało. Postacie harlequinowe, płaskie... a mimo wszystko - ku mojemu zaskoczeniu - czyta się dobrze, szybko i lekko. I wciągająco. Więc... polecam. Acz trzeba, wiadomo, przymknąć oko.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz