KiB w sieci

czwartek, 18 maja 2017

100. Zimowy monarcha - Bernard Cornwell

Kocich łapek: 10
czytałam: 3 dni

autor:
tłumaczenie: Jerzy Żebrowski
wydawnictwo: Otwarte
wydanie: I (22 maja 2017)
cykl: Trylogia arturiańska (tom 1)
gatunek: historyczny
stron: 608
wersja: e-book/posiadam

oprawa: -
ISBN: 9788375154641
cena z okładki: -
tytuł oryginalny: The Winter King: A Novel of Arthur




 Jeśli "Mgły Avalonu" to spojrzenie na legendę arturiańską oczyma kobiety, to zdecydowanie, "Zimowy monarcha" jest męską, mocną odpowiedzią. Niezwykłe połączenie legendy z nutą historii, miękkie i łagodne zatarcie granic, snute dodatkowo językiem, który uwodzi, przyciąga i sprawia, że nie sposób się oderwać od lektury. Lekkość, barwność, magiczność - jeśli zastanawiacie się, czy będzie to powieść, która was zachwyci, to odpowiedź jest tylko jedna: TAK! Zachwyci was! Nie czekajcie na nic, tylko bierzcie i czytajcie, to jest bowiem POWIEŚĆ. 


 Zagłębimy się w świat arturiańskiej Anglii. Pozwólmy sobie na leniwy spacer pomiędzy terenami realnymi i stworzonymi na potrzeby powieści. Śledźmy leniwie losy Artura, Merlina, Morgany i Gueneviere oraz Rycerzy Okrągłego Stołu. Pozwólmy sobie na nieśpieszne obserwowanie walki między upadającym pogaństwem a zaczynającym triumfować chrześcijaństwem, wśród angielskich krajobrazów, naznaczonych przez rzymskie panowanie. Świat, w którym wiara w magię i gusła jest równie silna jak wiara w boską siłę.


  W takim właśnie świecie odnajdujemy się za sprawa Bernarda Cornwella. Wydarzenia śledzimy z punktu widzenia jednej postaci - niegdyś poganina, później chrześcijańskiego mnicha, Derfela Cadarna. Wychowanek Merlina snuje swą opowieść miękko jak jedwab, wprowadzając nad w mroczne i okrutne czasy. Poznajemy więc Utera, króla bez dziedzica - jego syn zginął, nie doczekawszy się narodzin pierworodnego. Jedyną nadzieją dla królestwa, rozdzielonego przez wewnętrzne konflikty jest Artur. W nim prosta ludność upatruje nadziei na lepsze jutro i ochrony przed Saksonami, coraz chętniej atakującymi królestwo Brytów. Nieślubny władca ma jednak wielu wrogów, a przed sobą - trudną misję. Ma ochraniać Mordreda, przyszłego króla Brytów. Wiele wyzwań czeka na króla, wiele pokus. Pomimo wsparcia, jakie ofiarowuje mu Merlin, historia może nie być łaskawa... Czy uda się ochronić młodego księcia? Czy Artur zjednoczy siły i zmusi Brytów do współpracy, by odpędzić widmo saksońskich ataków? Nie zdradzę wam tego sekretu - sami musicie go odkryć.

 Ja przyznaję się szczerze, że Cornwella znałam i lubiłam. Teraz jednak, po przeczytaniu "Zimowego Monarchy" absolutnie go uwielbiam. Jest mistrzem snucia magicznych opisów, które skradają całą wyobraźnię, nie pozwalają się oderwać. Z łatwością i lekkością snuje historię zbyt legendarną, by powiedzieć o niej coś z całą dokładnością, miękko wplatając w to własne wizje i wyobrażenia. Bezproblemowo posługuje się skomplikowanymi, brytyjskimi nazwami i imionami, nadając powieści cech jeszcze bardziej realnych, niż można sądzić. Olbrzymim plusem są również opisy bitw i walk - nie ma co ukrywać, nie każdy pisarz potrafi sprawić, że walka wciągnie czytelnika, zmusi do kibicowania danej stronie. Tu niemal słyszałam szczęk mieczy, uderzanie toporów o tarczę, krzyki konających, czułam smród błota zmieszanego z krwią... Tak, nie ma co, tą powieść się "czuje" całym sobą. Do tego stopnia, że zapomniałam o bożym świecie, a moja kawa, którą sobie zrobiłam, pokryła się szronem ;) 

 Do fabuły kompletnie nie mogę się przyczepić. Mimo starań, nie znalazłam żadnego powodu, za jaki postawić bym mogła minusika. Wręcz przeciwnie - wyskoczyły plusy poza skalę. A jak jest z bohaterami? Czy tu coś znajdę? W sumie, to... tak. Znalazłam - Morgana, moja absolutnie ulubiona postać z mitów arturiańskich została oszpecona i zrobiła się nieco miałka. Taka ciut nijaka. Ale z olbrzymią przyjemnością i sympatią obserwowałam losy Nimue. A pozostali bohaterowie? Przyznam szczerze, że zostali opisani świetnie, bardzo wyraźnie i charakterystycznie. Dobrze oddano cechy każdej osoby, gest czy zachowanie sprawiały, że szybko nabierałam przekonania, kogo lubię a kogo nie. I choć obserwowałam to wszystko oczyma jednej tylko postaci, bywały chwile, w których się z narratorem nie zgadzałam! Nie mniej jednak, muszę przyznać, że barwność i różnorodność występujących na kartach powieści osób, sposób ich przedstawienia i plastyczność - wpłynęły bardzo pozytywnie na odbiór przeze mnie.

 No i okładka. Jejku-jej! W okładce jestem zakochana. Jest wręcz obłędna, cudowna i przyciągająca uwagę. jedna z tych, które człowiek widzi i dostaje ślinotoku, wiedząc już, co będzie w środku - jakie cudowności na niego czekają. Mniamciu! Ja to kupuję w ciemno!

 Podsumowując - "Zimowy monarcha" to wspaniała powieść historyczno-fantastyczna. Nie bójmy się używać tego określenia. Historyczna, bo rozgrywa się na terenach historycznych, z faktycznymi wydarzeniami. Ale sama legenda króla Artura zostawia olbrzymie pole do wyobraźni. I tu autor zdecydowanie się popisał. I to na wielki, wielki plus! Z przyjemnością więc "Zimowego..." polecam wszystkim, nie tylko pasjonatom legendy Artura, ale i tym, którzy uwielbiają historię... oraz tym, którzy sądzą, że z książkami historycznymi się nie polubią. Po rozpoczęciu TEJ lektury - macie gwarantowane, że nie oderwiecie się do samego koniuszka, i będziecie niecierpliwie czekać na kolejne części tej trylogii!

 Polecam. Gorąco, szczerze i uczciwie! :)

Za możliwość recenzji tej książki dziękuję wydawnictwu Otwarte.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz