środa, 31 maja 2017

105. Pieśń Dawida - Amy Harmon

Kocich łapek: 8
czytałam: 2 dni
autor: Amy Harmon
tłumaczenie: Marcin Machnik
wydawnictwo: Editio
wydanie: I (14 października 2016)
cykl: Prawo Mojżesza (tom 2) 
gatunek: new adult/obyczaj
stron: 312
wersja: papierowa/posiadam 
oprawa: miękka/matowa
ISBN: 9788328322332
cena z okładki: 39,90 zł
tytuł oryginalny: The Song of David

 Po raz drugi otwieramy pudełko czekoladek. Opakowanie niby znajome, ale wnętrze zgoła odmienne. I znów zaczyna się nasza loteria - trafimy na coś pysznego czy nie? Będzie dobrze, czy może jednak ślepy los zdecyduje inaczej? Jest bardzo dużo możliwości. Na szczęście ta pozycja, nawiązująca do "Prawa Mojżesza" okazała się być bardzo przyjemnym nawiązaniem do tego, co zdołałam poznać z pierwszej części. I dobrze. Amy Harmon zrobiła dzięki temu na mnie bardzo dobre wrażenie.


 Tym razem nie skupiamy się na Mojżeszu i Georgii, ale na innych bohaterach, znanych z poprzedniego tomu: Tag`u i Millie. Tag to pseudonim dla Dawida, dziecka, które od najmłodszych lat musiało walczyć o swoje. Walka to sens jego życia, to w niej odnajduje wszystko, co jest mu potrzebne. Do tego dochodzi hulaszczy tryb życia, używki, kobiety... Kto bogatemu zabroni? Zresztą, dosłownie, Tag bowiem jest synem bogatych rodziców. Wszystko to jednak zmienia się z chwilą, gdy ginie jego siostra. Poczucie winy wypala Dawida od środka, niszczy go. Wszystko jednak się zmienia, gdy poznaje niewidomą Millie. Wydawać się mogło, że oto znaleźli oboje szczęście, że nic nie przerwie im spokoju - właśnie. Wydawać się by mogło. Na początku książki jednak Tag znika, zostawiając dziewczynę w rozpaczy i z taśmami. Właśnie - te taśmy wiele wyjaśniają...

 Pamiętacie moje porównanie do pudełka czekoladek? Tak? Super. Bowiem w "Pieśni Dawida" te czekoladki będą miały wytrawny smak, jak mocna, gorzka czekolada. Tak wytrawny, że aż słodki, ale w pierwszym odruchu będą mogły odrzucać. Nie ma co ukrywać, że początkowo wydaje się ciężko, mrocznie i ponuro. Niemal tragicznie - w porównaniu z tym, co było w pierwszej części. Jednak, im dalej czytamy, im więcej poznajemy, tym bardziej zaskakuje nas treść. Można się solidnie wzruszyć! Historia miłości tej dwójki, gdy spoglądamy na nią przez pryzmat Dawida z "Prawa Mojżesza" staje się delikatna, eteryczna i dość specyficzna. Ale i jednocześnie wzruszająca. Poznajemy "drugą stronę medalu", nie te ponure i mroczne pozory, ale wnętrze. Zaskakujące, jak te czekoladki.

 Muszę przyznać uczciwie, że "Pieśń Dawida" to świetnie napisana książka o miłości. Subtelnie, łagodnie, bez zbędnych emfaz ale z naturalnością. Dialogi zostały napisane naturalnie, prosto - choć nie wiem, na ile jest to zasługa rewelacyjnego tłumacza a na ile autorki ;) Również, co bardzo pozytywnienie mnie zaskoczyło, erotyka jest tu ukazana w sposób bardzo subtelny (wiem, powtarzam się), co jest miłą odmianą. Duży nacisk położono na uczucia i emocje, na to, jak wpływają na zachowanie. Zwłaszcza te ostatnie są wzruszające, obrazujące, jak wiele można zdziałać, jeśli się kocha i chce jak najlepiej dla osoby, którą darzy się miłością. Ale i zmusić do refleksji. A zakończenie... ahhh. Niczym najlepsza z najlepszych czekoladka, rozpływająca się w ustach - i absolutnie zaskakująca bogactwem smaków i aromatów. Tak, to zakończenie było idealne dla losów Mojżesza i Dawida - mówcie co chcecie, ja zdania nie zmienię.

 A bohaterowie? Hm. Im bliżej byłam końca, tym bardziej zmieniałam zdanie, co do głównego bohatera. Po pierwszym tomie miałam go za rozpieszczonego, rozwydrzonego wręcz chłopaka, któremu kasa uderzyła do głowy. Ale ta książka pokazała, jak bardzo się myliłam. Zaskoczenie z każdą kolejną stroną rosło, ale w sposób niesamowicie pozytywny. A Millie? Kurcze, ależ jej kibicowałam! Niesamowity hart ducha, siła - to wszystko składało się na odważną, mocną psychicznie niewidomą dziewczynę, która nie poddała się, ale parła w przód. Zdecydowanie, czytałam o niej z przyjemnością. Pozostałe postacie również były interesujące, choć momentami miałam wrażenie, że za wiele jest tu Mojżesza a za mało innych osób. Jednak autorka zdecydowanie sobie poradziła. Nie ma tu sztywności i papierowości, płaskości, jaką spotykać można w innych książkach u postaci, które nie są głównymi bohaterami. 

 A okładka? Podobnie jak przy "Prawie Mojżesza", i tu zachwyca swoją kolorystyką. Kremowo-żółte tło i czerwona plama farby sugeruje ciepło i miłość. Ale i ból. Absolutnie, przyciąga wzrok, i sprawia, że można spoglądać w nieskończoność i zachwycać się tą uroczo ascetyczną okładką. 

 Podsumowując? jeśli pierwszy tom mnie zachwycił, ten podbił moje serce. To pełna ciepła opowieść o trudnych uczuciach i trudnym sposobie ich wyrażania. To piękna, wzruszająca historia, która z pewnością przypadnie do gustu wszystkim. I nie ma co się obawiać, że zostaniemy zanudzeni czy przesłodzeni. Nie. Tu wszystko jest wyważone i dawkowane odpowiednio. Zauroczy, zachwyci, wzruszy i sprawi, że jeszcze długo po skończonej lekturze będziecie myśleli o tej książce. Czy ciepło? A może nie? Nie wiem. Wiem, że dla mnie Amy Harmon zdecydowanie wspięła się na wyżyny i trafiła - zupełnie nieoczekiwanie - w moje wymagania dotyczące książki, która nie jest fantastyką, a sprawi, że chętnie po nią znów sięgnę.

 Polecam gorąco.





Za możliwość recenzji tej książki dziękuję wydawnictwu 



1 komentarz:

  1. Wprawdzie kontynuacji nie planuje czytać, ale autorkę doceniam :d Jakoś tak Dawid średnio mnie interesuje XD

    OdpowiedzUsuń