Kocich łapek: 7
wydawnictwo: Agnieszka Sylwanowicz
wydanie: I (17 lutego 2017)
wersja: e-book/posiadam
oprawa: -
ISBN: 9788374806589
cena z okładki: 39,99 zł
tytuł oryginalny: A Fistful of Charms
Rachel Morgan powraca! A wraz z nią Jenks, zdecydowanie zmieniony. Wraca też Nick i pewien upierdliwy demon, który chce czegoś więcej, niż duszy małej, rudej czarownicy. Pośród całej menażerii osobników, którzy chcą naszą bohaterkę zaciągnąć do łóżka, zabić lub zjeść - w różnej kolejności - Rachem będzie musiała zdecydowanie wykazać się pomysłowością. W iście wiedźmim stylu. Co gorsza, czerpiąc z magii linii. Oj, kiepsko to widzę...
Rachel Morgan jest piękna (podobno), sprytna i waleczna. Do tego jest czarownicą. I ma ryzyko we krwi. Ale to już wiemy z poprzednich części, podobnie jak to, że Ivy, wampirzyca z którą Rachel założyła spółkę - ma coraz większego smaka na krew, a Jenks, trzeci do spółki a na dodatek pixy - nadal z Rachel nie rozmawia. Wszystko się jednak zmienia z dwóch powodów - Matalina, żona Jenksa, przychodzi prosić Rachel o pomoc, a i nasza ruda czarownica w końcu uświadamia sobie kilka pewnych prawd o życiu. W ten sposób godzi się z Jenksem i za sprawą używania magii linii ziemi staje się "złą czarownicą" i rusza na północ. Wydawać się może, że problem będzie rozwiązany szybko. Nie tak łatwo jednak! Nick, dawna miłość Rachel - wplątał się w poważny problem. A do tego wszystkiego, pierwszy raz od wieków łacze watahy łączą siły, by stać się jedną, dużą watahą... i tym samym istnieje bardzo realna opcja zniszczenia wszystkiego, z Zapadliskiem włącznie. A do ochrony mamy tylko Rachel i jej pomysłowość...
Przyznaję, że gdy siadałam do tego tomu, miałam mieszane uczucia. Poprzednia część średnio mnie kupiła. Dlatego, gdy otwierałam tego PDFa, zastanawiałam się, czy to, co robię - jest dobre. Czy nie zrobiłam sobie ZA KRÓTKIEJ przerwy (teraz zrobię sobie znacznie dłuższą jednak...)? Nie ukrywam, że trochę się namęczyłam z tą pozycją, jakoś ciężko mi szło czytanie, opornie. Na szczęście, Kim Harrison sprawiła, że dało się czytać. Mało seksu, mało romansu (bardzo mało, nie wiem, może 3 strony?) - więc osoby, które liczyły na dużo wampirzego erotyzmu, po prostu się rozczarują. Za to było sporo akcji i działań, choć, jak zwykle, trochę nierealnych ;) Nie mniej, muszę przyznać, tu wyobraźnia autorki mnie nie zawiodła, a wręcz przeciwnie, oczarowała. Dałam się pociągnąć, śledziłam kolejne strony z uwagą. Brawo! Oby tak dalej. I choć brakowało mi momentami tego takiego niemal szczeniackiego humoru, to było dobrze. Nawet i bardzo dobrze bym powiedziała, bo pod płaszczykiem powagi znajdowały się różne "mrugnięcia" w stronę humorystycznej części książki.
A sama akcja? Przyznam szczerze, że autorka miała świetny pomysł, jak całość poprowadzić, wykreowała świat bardzo plastycznie i w sposób wciągający. Wiele spraw zostało wyjaśnionych, nie mamy więc poczucia niedosytu lub braku logiki. Niestety, znów nie udało się uniknąć wpadek z przerwanymi i olanymi kompletnie wątkami - jednak w całokształcie dało radę na to przymknąć oko. Czytelnik faktycznie, musi śledzić losy i wydarzenia, koncentrować się i analizować wszystko - a i tak na koniec okazuje się, że nasze myślenie było błędne. Ale nie tylko nasze, bowiem bohaterowie też - mimo starannie przygotowanych planów działania - mieli spore problemy i nawet awaryjne plany od planów awaryjnych nie pomagały... ;)
No, a skoro już przy bohaterach jesteśmy - jak już wspomniałam wyżej, muszę nieco od tej serii odpocząć. Nie znalazłam tu już nic nowego i oczywistego, a powtarzać się nie chcę, co i jak. Udało się, całkiem nieźle, choć wciąż Rachel bywa momentami denerwującą nastolatką. Powiększony Jenks zdecydowanie stracił z uroku, ale nie stracił nic z charakteru - wciąż jest tym samym, nieco psotnym i komentującym wszystko pixy. Tylko dużym ;)
Okładka. Okładka przyciąga wzrok, grafik zrobił kawał dobrej roboty. Kurcze, taką okładkę to sama chętnie bym widziała u siebie na półce! Gratuluję. Przyjemnie, interesująco i dynamicznie - to jest to, co tygryski lubią.
Podsumowując? "Za garść amuletów" to kawał dobrej, szybkiej urban fantasy. Dzieje się dużo, dzieje się szybko, ale wciągająco. Jeśli nawet sięgniemy po tą część bez znajomości poprzednich, nie stracimy nic - autorka wszystko wyjaśnia w najważniejszych i interesujących nas momentach. Więc każdemu powinno czytać się dobrze. Ja osobiście, polecam. Jeśli ktoś szuka książki z tego gatunku, ale bez romansu przesłaniającego główną fabułę, za to z dawką humoru i akcji - zdecydowanie, powinien sięgnąć po 4 tom "Zapadliska".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz