KiB w sieci

piątek, 16 czerwca 2017

117. Wrota Baldura II: Cienie Amnu - Philip Athans

Kocich łapek: 1
czytałam: 1 dzień
autor: Philip Athans
tłumaczenie: Piotr Kucharski
wydawnictwo: ISA
data wydania: 2000 (data przybliżona)
cykl: Wrota Baldura (tom 2) 
stron: 288
wersja: papierowa/posiadam 
oprawa: miękka, lakierowana
ISBN: 8387376221
cena z okładki: 20,00 zł
tytuł oryginalny: Shadows of Amn


 "Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę". Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który grał w kultowego "Baldur`s Gate II: Shadows of Amn" i nie słyszy w głowie tego charakterystycznego zdania wypowiadanego tym charakterystycznym głosem Piotra Fronczewskiego. Porzucaliście sobie? Super. To teraz wyobraźcie sobie, co ja przechodziłam, czytając TĄ część z serii "Forgotten Realms", która to powstała NIBY na podstawie gry. Właśnie. Słówko "niby" jest tu bardzo, ale to bardzo kluczowe...


 Nie przypuszczałam nigdy w życiu, że to powiem, ale - JAKIM CUDEM UDAŁO SIĘ KULTOWEJ DLA MNIE SERII PUŚCIĆ COŚ TAK ZŁEGO I NIE ZOSTAĆ PRZY TYM ZJEDZONYM PRZEZ FANÓW!? No jakim cudem? Rwałam sobie włosy z głowy co strona. Serio. Dziś będzie narzekanie. Tylko. Przepraszam, inaczej nie mogę.

 Zaczyna się powieść w zasadzie nijako. Abdel Adrian - czyli najwyraźniej postać autora z gry - śni koszmar. Koszmar bardzo absurdalny i zły. Budzi się w lochach Irenicusa... I w zasadzie na tym powinno się poprzestać. Ale nie, farsa ciągnie się dalej. Ukochaną Abdela jest... Jaheira. Ukochana z wzajemnością rzecz jasna. Minsc jest rudy i robi za zamiatacza (hę?) w Miedzianym Diademie, a Yoshimo... spojler alert: jeśli graliście w tą kultową dla mnie grę i chcecie zachować choć odrobinę miłości dla gry - darujcie sobie czytanie. 

 Książka jest pod każdym względem zła. Albo i tragiczna. Zarówno autor jak i tłumacz kompletnie się nie popisali. Opisy miejsc i postaci są tak kiepskie, że często musiałam zatrzymywać się i czytać zdanie od nowa po dwa, czasem i trzy razy, by zrozumieć, co dokładnie miał autor na myśli. Kompletnie nie wiadomo, o co chodzi (więc chodzi o pieniądze), bzdura pogania bzdurę. Smutne jest to, że z kultowej gry zrobiono bardzo kiepską papkę. Coś, co dawało pole do wyobraźni i można było napisać świetną książkę... Eh. Co gorsza, sporą część opisów (bardzo kiepskich) stanowił... seks. Dobra, nie ma problemu, nie narzekam, ale cholera - czemu ten seks w książce był tak zły, że niejeden zły fanfik był przy tym dobry? Opisy walk też proszą o poprawkę i to znaczącą i ingerującą w całość. Nie ma, że boli, po prostu trzeba to poprawić, bo Athans wyraźnie nie potrafi poprawnie opisywać walk. A gdyby zaczynał, to zapewne zdania zaczynałyby się od "Imoen to..." lub "Abdel to..." - i tu wstawiamy dowolne działania, sugerujące, że postacie są super potężne i magiczne i wow wow. Czarne "bohatery" też wcale nie są lepsze - otwarcie mówią o swoich planach, jakby oczekiwano, że "dobrzy" te plany pokrzyżują. W efekcie i tak nie dzieje się nic takiego. Spodziewane fajerwerki zgasły z sykiem jeszcze przed odpaleniem. 

 A moja konsternacja sięgała zenitu. I gnała dalej, i dalej... Ale wciąż liczyłam, że gdzieś, niczym królik z kapelusza, wyskoczy logiczna fabuła! O naiwna ja... o naiwna. Głowę popiołem posypuję i idę odkurzać sobie posłusznie "Baldur`s..." na kompie. 

 Ogólnie, fabuła naciągnięta jest do granic możliwości i niczym zużyta gumka z majtek, zaraz pęknie z nadmiaru głupoty. I gdyby nie fakt, że gdzieś tam wciąż miałam nadzieję, że jednak stanie się cud... porzuciłabym czytanie po kilku stronach. Wróć. Dokładnie w momencie, w którym przeczytałam, że "język Imoen był zimny jak LUD". Kurtyna.

 Bohaterowie... dawno nie widziałam zgrai tak infantylnych, płaskich i kompletnie nie wnoszących niczego zgrai, która kocha się aż do bólu, ufa sobie bezgranicznie i w ogóle, nic, tylko tęcza, kwiatki i jednorożce. I serduszka. Więcej nie dodam, bo po prostu brak mi słów. Chyba, że ktoś lubi stać i rytmicznie uderzać głową o ścianę - śmiało, możemy wówczas podyskutować o tym i tamtym... 

 Niestety, ale "Wrota..." to książka zwyczajnie bardzo słaba i bardzo zła. Odcięcie kuponu od sławy gry okazało się strzałem w stopę w najlepszym z możliwych przypadków. Mimo szczerej chęci i gorących starań - oraz zimnej herbaty - nie znalazłam w tej pozycji niczego, co skradłoby mi serduszko i sprawiło, że chętnie do niej wrócę. Kiepsko, nudno i z absurdem goniącym absurd. Jedyny plus? ładnie toto będzie wyglądało u mnie na półce z resztą cyklu... A mi pozostaje jedynie westchnąć ciężko i ze smutkiem, pokręcić głową i rzec:


 Jeśli jesteś masochistą, to ta powieść jest dla ciebie! Jeśli zaś cenisz sobie logikę i zdrowy rozsądek, unikaj tej książki, albowiem to zła książka była...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz