Kocich łapek: 5
czytałam: 2 dni
autor: Glen Charles Cook, Steven Erikson i inni...
tłumaczenie: Ewa Hornowska, Tomasz Hornowski
wydawnictwo: Rebis
data wydania: 22 listopada 2011
wersja: papierowa/posiadam
oprawa: twarda, lakierowana + papierowa ze skrzydełkami
ISBN: 9788375106930
cena z okładki: 49,90 zł
tytuł oryginalny: Swords & Dark Magic. The New Adventure Fantasy
Glen Cook, Streven Erickson i Michael Moorcock w jednym tomie? Ja poproszę! na wczoraj! Gdy tylko w moje łapki wpadła ta antologia - byłam zachwycona i klaskałam uszami. Zasiadłam więc wygodnie w foteliku, otworzyłam tą pozycję, wzięłam w płuca głęboko aromat papieru i... zaczęłam czytać. I w zasadzie... Eh. Nie ma co ukrywać. Nawet opowiadanie C.J. Cherry skutecznie mnie rozczarowało...
Dwa opowiadania: "Kozły ofiarne" oraz "Tides Elba. Opowieść o Czarnej Kompani" sprawiły, że czytałam zachwycona i niemal dostawałam ślinotoku. oto bowiem dwaj moi mistrzowie gatunku, którym oddałam całe swe serduszko - stanęli na wysokości zadania. Erickson dał opowiadanie wybitnie interesujące - o grupce najemników i pewnym tajemniczym zamczysku. Czytałam z zapartym tchem, jak zawsze zauroczona stylem pisarskim mistrza. Ubawiłam się również nieźle. Oj tak, to było opowiadanie-pierwsza klasa. Podobnie jak Glen Cook - nie rozczarował mnie w żaden sposób. Czarna Kompania - i przede wszystkim Konował, jeszcze z czasów, gdy dopiero poznawał Panią... czarny humor, sarkazm i spora dawka Goblina z Jednookim. Czego chcieć więcej? Tym bardziej, że opowiadanie to plasuje się w okolicach "tuż-przed Białą Różą" (czytelnicy Czarnej Kompanii świetnie będą wiedzieli, o czym mówię). Więc no po prostu miodzio! Scott Lynch i jego "Między regałami" również zdobył moją uwagę opowieścią o sesji na magicznym uniwersytecie (czyżbym czuła nutę Pratchetta?) - i z pewnością dam temu autorowi szansę. Ale gro opowiadań było zwyczajnie słabych - choćby "Śpiewająca włócznia" Jamesa Edge. Skończyłam czytać i tak... nie wyciągnęłam z opowiadania niczego. A chyba największym dla mnie rozczarowaniem okazał się sam mistrz Moorcock i jego "Czerwone perły. Opowieść o Erlyku z Melbourne", gdzie Elryka wielbię i absolutnie uważam za świetnego antybohatera, w dodatku albinosa. A tu...
No kurcze, przyznam szczerze, że w większości opowiadań brakowało mi tych tytułowych "mieczy i mrocznej magii". Bo nawet, jeśli się pojawiała, to jakoś tak czegoś brakowało, a wybrane opowiadania były raczej na niskim poziomie. Przynajmniej dla mnie. Sądziłam, że opowiadania spod znaku typowego "miecza i magii" - wiem, powielam się - będą miały w sobie "to coś", co mnie zauroczy, sprawi, że zapieję prawie z zachwytu i powiem, że "tak, tak chcę, by opowiadania były pisane!". Dostałam za to trochę miałkich i średnich jakościowo tekstów, które mnie nie przekonały do siebie. Zwyczajnie, czegoś tu zabrakło, jakiegoś cienia, nuty jakiejś, która zaśpiewa. Wiem, mam spore wymagania. No ale, sami powiedzcie - dostajecie obietnicę istnych cudów na kiju, świetnych (bądź co bądź) autorów, a w efekcie... Eh. No po prostu brakowało mi tu tej nuty przygody.
Ale z drugiej strony, muszę zgodzić się z wieloma głosami, które narzekają na antologie. Że krótkie, że opowiadania z czapy, że nie da się rozkoszować twórczością autora, że poziomy jak sinusoida... Niestety, ale to prawda. Zanim dobrze zapoznam się z bohaterami, już jest po opowiadaniu i w zasadzie ciężko jest wyciągnąć wnioski, co i jak.
O bohaterach nie ma co się rozwodzić. Są różni - i każdy czytelnik z pewnością znajdzie coś dla siebie. Twardych wojowników, łagodne kobiety... Zdecydowanie, każdy coś dla siebie złapie. Wystarczy tylko siąść i rozkoszować się lekturą, która - zależnie od gustu, każdemu sprawi taką a nie inną przyjemność i każdy znajdzie swoje ulubione opowiadanie...
Nie mniej, zostaje mi polecić tą lekturę. Choćby po to, by poznać różne punkty widzenia w fantastyce, różne możliwości pisarskie i przekonać się, czy niektórzy autorzy, jakich widujemy na półkach, stanowią dla nas łakomy kąsek, czy też nie...
O bohaterach nie ma co się rozwodzić. Są różni - i każdy czytelnik z pewnością znajdzie coś dla siebie. Twardych wojowników, łagodne kobiety... Zdecydowanie, każdy coś dla siebie złapie. Wystarczy tylko siąść i rozkoszować się lekturą, która - zależnie od gustu, każdemu sprawi taką a nie inną przyjemność i każdy znajdzie swoje ulubione opowiadanie...
Nie mniej, zostaje mi polecić tą lekturę. Choćby po to, by poznać różne punkty widzenia w fantastyce, różne możliwości pisarskie i przekonać się, czy niektórzy autorzy, jakich widujemy na półkach, stanowią dla nas łakomy kąsek, czy też nie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz