wtorek, 13 czerwca 2017

113. Detektyw Kris. W półmroku świtu - Piotr Trzebuchowski


Kocich łapek: 5
czytałam: 2 dni
tłumaczenie: -
wydawnictwo: Novae Res 
wydanie: I (2017)
cykl: -
gatunek: thriller/sensacja/kryminał
stron: 136
wersja: papierowa/posiadam 
oprawa: miękka/lakierowana 
ISBN: 9788380835962
cena z okładki: 23,00 zł
tytuł oryginalny: -

UWAGA! RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!

 "Gdy robi się naprawdę niebezpiecznie, jeden człowiek zdziała więcej niż służby bezpieczeństwa… Odkąd Krzysztof oficjalnie zaczął pracę jako detektyw, trafiają mu się same nieciekawe sprawy. Wszystko zmienia się jednak w momencie, kiedy w drzwiach jego biura staje piękna Natalia i prosi go o pomoc w odnalezieniu ukochanego… ten zaś zniknął wraz z zabytkowym autem z kolekcji jej męża. Krzysztof nie wie jeszcze, że szukając Karola, zdolnego dziennikarza śledczego, który podążył do Hamburga tropem przestępcy związanego przed laty z aferą „Żelazo”, znajdzie się w samym środku międzynarodowej intrygi politycznej, a rutynowa sprawa zamieni się w wyścig z czasem, którego stawką będzie uchronienie Polski przed zamachem stanu. Bystry detektyw, europejski spisek i błyskawiczne zwroty akcji – czyli wszystko, czego potrzebuje prawdziwa powieść sensacyjna. Z zaskakującym zakończeniem włącznie…" - tyle możemy przeczytać na okładce. A co w środku...?


 Krzysztof vel Kris - otworzył swoją wymarzoną agencję detektywistyczną. Jego żona, Dorota, załatwiła mu pomoc. Wszystko wydaje się być niemal idealne. Niemal. Nieoczekiwanie bowiem do jego biura zagląda zmysłowa i piękna kobieta, która przekazuje Krisowi zlecenie - znika jeden człowiek, znika też luksusowy samochód, a mąż zleceniodawczyni pojawić się ma niedługo. Kris przyjmuje zlecenie i wyrusza w nieoczekiwaną podróż za niemiecką granicę. Nie spodziewa się jednak, że trafi na ślad międzynarodowej afery, która swoje początki ma jeszcze w czasach, kiedy w Polsce wprowadzano stan wojenny. Nikt nie spodziewa się tego, co ma nastąpić. Czas ruszyć w pełną niebezpieczeństw podróż między Niemcami a Polską, Hamburgiem a Warszawą - i spróbować udaremnić spisek, od którego zależy bardzo wiele. Wliczając w to bezpieczeństwo państwowe. 

 Pierwsza część przygód Krisa okazała się szybkim i lekkim czytadłem. Połączenie Rambo, Bonda i Tulipana w jedno - tak to wówczas odebrałam. Troszkę naiwnie, ale szybko i sensacyjnie, z wątkiem kryminalnym, który zaskakiwał. Gdy tylko dowiedziałam się o kontynuacji, nie czekałam długo - zapragnęłam dorwać w łapki to iście kieszonkowe wydanie, licząc na równie wartką i szybką akcję. I tak trochę... no, nie będę ukrywała. Zawiodłam się. Autor nie skupia się już na głównym wątku, nie serwuje nam szalonych pościgów i wybuchów, ale prowadzi akcję nudno i powoli. Do tego wszystkiego wprowadza czytelnika w szczegóły afery, pozwala poznać nam wszystkich "wmieszanych" w ten czy inny sposób. Dobra, nie czepiam się, sama myśl, by to zrobić sprawiła, że się nie gubimy "cojakdlaczegokiedy". Jednak nadmiar mało istotnych dla mnie, jako czytelnika szczegółów z życia "tych złych ale niekoniecznie do końca złych" i akcja poboczna, która nie bardzo wpływa na główną fabułę... No cóż. Trochę się zawiodłam.

 Liczyłam na wybuchy, na szaleństwo, na pościgi i akcje niemożliwe, a dostałam faktycznie szpiegowską historię detektywa, który w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób wplątuje się w potężną aferę, która może zrujnować nasz kraj (jakby się to komuś w ogóle udało, patrząc na obecną sytuację...). Trochę za bardzo autorowi zależało na wprowadzeniu "straszliwego zagrożenia" i wyjaśnieniu, dlaczego tak się dzieje. Zabrakło "tego smaczka" sensacji. Ok, jasne, przyznaję się bez bicia, że fanką sensacji jestem średnią łamane przez kiepską - ale czasem lubię sobie poczytać tego typu powieść, by "odświeżyć sobie" później przyjemność z czytania ukochanej fantastyki i SF. Zeszłam nieco z tematu, co? Wybaczcie. Nie mniej - choć fanką jestem średnią tego typu powieści, to "W półmroku świtu" po prostu mnie rozczarowało. Było... Nie, nie było kiepsko, ale szału brakło. Tej nutki suspensu, dzięki której czytamy tego typu pozycje z rosnącym pragnieniem odkrycia spisku i sprawdzenia, jak pójdzie głównemu bohaterowi. Tu tego nie czułam. Chyba pan Piotr odciął sobie kilka kuponów od sławy. Takie moje wrażenie. 

 Chyba jedynym plusem były małe, takie trochę niezdarne, wręcz "patykowate" ilustracje przy rozpoczęciu każdego rozdziału (a tych jest sporo jak na taką cieniutką pozycję - aż 27). Sprawiały, że się uśmiechałam, ale i z miejsca wiedziałam, co w kolejnym rozdziale będzie.

 Ale wy możecie mieć inne, nie krępujcie się ;)

 Co do bohaterów - jest ich sporo, ale zaczęłam odnosić wrażenie, że robią się "na jedno kopyto". Wszyscy, po prostu, wszyscy, jak popadnie. Źli sa źli, dobrzy są dobrzy, nie ma już jakiegoś rozróżnienia. Płasko i papierowo, panie Piotrze. Niestety, ale tu się pan nie popisał niczym, a i mi żaden z bohaterów nie przypadł do gustu. Wręcz przeciwnie, jak tylko pojawiał się ktoś nowy, szybko mogłam przypinać mu łatkę, do jakiego punktu należy. No niestety, ale było tu kiepsko.

 Okładka też nie bardzo przyciągała mój wzrok. Niby dobrze, niby fajnie, ale jednak... czegoś brakuje. Niby nawiązanie do poprzedniej części, mężczyzna podobny (pozbywamy się tego kiepskiego fotomontażu, jeeeej!), ALE... No nie powiem, by mi przyciągała okładka wzrok. A szkoda. Bo choć okładką by się ratowało. No ale...

 Podsumowując: "Detektyw Kris. W półmroku świtu" to sensacja bez sensacji. Jest dobrze, ale mogłoby być o wiele lepiej. Jest szybko, jest aktywnie, ale brakuje tu tej nutki absurdalności z poprzedniej części (wybuchy, pościgi, porwania). Mi nie przypadła książka do gustu, ale musicie ocenić sami. 


Za możliwość recenzji tej książki dziękuję wydawnictwu 













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz