Kocich łapek: 8
czytałam: 2 dni
autor: Antonio Garrido
tłumaczenie: Grzegorz Ostrowski, Joanna Ostrowska
wydawnictwo: Albatros
wydanie: I (14 listopada 2014)
wersja: papierowa/posiadam
oprawa: miękka, ze skrzydełkami
ISBN: 9788378859505
cena z okładki: 34,99 zł
tytuł oryginalny: El Lector De Cadaveres
Trzynastowieczne Chiny. Świat tajemniczy, niezwykły i kompletnie odmienny od europejskości, jaką znamy. Orient, który urzeka, otumania aromatami i kolorami, delikatnością porcelany i pięknem jedwabiu. A w tym wszystkim - Song Ci, młodzieniec, który posiada niezwykłą zdolność "czytania umarłych". Splot różnych wypadków sprawia, że trafia na cesarski dwór, gdzie musi rozwikłać tajemnicę okrutnych morderstw... przyznaję szczerze. W momencie, gdy tylko zaczęłam czytać - przepadłam. Antonio Garrido stworzył powieść, która elektryzuje i przyciąga od pierwszej aż do ostatniej strony...
Song Ci musi zrezygnować z nauki i wyruszyć wraz z rodziną, w tym z ojcem, który był w żałobie, na wieś. Wiąże się to z porzuceniem planów i marzeń na pewien czas. Co gorsza, na wsi czeka na Ci starszy brat, który w nosie ma szacunek dla rodziny. Wszystko ulega zmianie, gdy na wieś w odwiedziny przybywa szanowany sędzia Feng, nauczyciel Ci - a nasz główny bohater odkrywa głowę w błocie. Obserwuje sędziego w czasie procesu i wyciąga swoje wnioski... Później zaś wplątany zostaje w intrygę, w wyniku której musi uciekać z wioski. Jeszcze nie wie, że to dopiero początek jego problemów. W stolicy trafia na szarlatana, jest ścigany przez niejakiego Kana, a na koniec trafia na uniwersytet, w którym będzie miał okazję udowodnić swoją wiedzę - oraz ją poszerzyć. To jednak nic w porównaniu z tym, jaki czeka na niego spisek. Człowiek, który potrafi czytać umarłych ma duży problem ze spiskiem wokół niego, nie potrafi swoim racjonalnym umysłem objąć okrucieństwa i perfidii w chwili, gdy chodzi o zdobycie lepszej i wyższej pozycji na cesarskim dworze...
Kryminały historyczne to trudny kawałek chleba. Autor musi pamiętać o tym, by dobrze przedstawić realia a jednocześnie zadbać o wątek kryminalny. Autorowi - Antonio Garrido - udało się połączyć obie kwestie w sposób niemalże porywający. Mamy bowiem XIII-wieczne Chiny, orientalny i obcy świat, w którym poznajemy nie tylko, przynajmniej częściowo, realia życia na wsi i w mieście, ale też poznajemy sposób myślenia ówczesnych ludzi. Ale przede wszystkim, udało się autorowi świetnie oddać historię Song Ci - żyjącego na przełomie XII i XIII wieku autora podwalin medycyny sądowej. Dzięki jego wiedzy, pasji i pragnieniu nauki medycyna sądowa mogła się rozwijać. Młody, spragniony wiedzy chłopak, który zbiegiem okoliczności staje się jednym z najznamienitszych uczonych?
Nie ma co, przyznaję, że wsiąkłam od pierwszych stron powieści. Zauroczył mnie klimat, kultura i sposób myślenia tamtych czasów i Chin. Ale w tym zachwycie była i łyżeczka goryczki. Ci - choć początkowo ma pod górkę, później dostaje za wielką liczbę "szczęśliwych zbiegów przypadków". Rozumiem, że autor chciał ukazać tragedię Ci - oskarżenie jego brata, tragedię związaną z rodzicami i siostrą. Jednak w którymś momencie było tego za wiele. Nie mniej jednak, czytało się mi całkiem nieźle, mimo tych niejako na siłę umieszczanych wątków. A czy coś jeszcze mi nie pasowało? Cóż. Wydaje mi się, że momentami "znikały" wątki, autor jakby zapominał o niektórych sytuacjach.
Dużym rozczarowaniem były też opisy zmarłych. Jak pierwsze morderstwo i pierwsze zwłoki opisano z masą szczegółów, tak już później - w tym śledztwo cesarskie - były opisane dość ogólnikowo. Szkoda. Za to plusem był wątek kryminalny i wplątanie Ci w całość. Przyznaję, że im dłużej czytałam, tym bardziej zachodziłam o głowę i podejrzewałam coraz to inne osoby. Wciągnęło mnie to do tego stopnia, że wkurzałam się, kiedy skończyła mi się herbata i musiałam iść po nową, porzucając na chwilę lekturę. Nie ma co, zaskoczył mnie morderca. Ale chyba tak być powinno w kryminałach, prawda? ;) "Człowiek..." to jednocześnie mocno męski świat, widziany oczyma mężczyzny - jeśli szuka się tu opowieści o konkubinach, delikatnych kobietach i łagodności (ewentualnie romansu, który zawładnie umysłem czytelnika) - trzeba spodziewać się tego, że tak nie będzie. Owszem, są opisy kobiet, ale kobiety tu przedstawione są jako odległe, nie do końca zrozumiałe istoty, żyjące obok, we własnym świecie. trochę ogólnikowe, trochę przebiegłe, tajemnicze - a głównie, element trzecioplanowy, wypełniający chwile wolne jako kochanki.
Warto jeszcze pochylić się nad rozdziałem "Od Autora" - tam mamy dokładne i obszerne wyjaśnienia dotyczące imion, kultury i czasów XIII-wiecznych Chin. Nie ukrywam, że był to smaczek, który dodatkowo, z przyjemnością pochłonęłam, wzbogacając tym samym nieco własną wiedzę.
No, to może bohaterowie. Przyznaję, że tych jest całkiem duża ilość, choć gro z nich to tylko postacie drugoplanowe. Ci jest bardzo charakterystyczny i szybko go polubiłam. Równie mocno w pamięć zapadł mi Srebrny Lis i Błękitny Irys - ale ta ostatnia przedstawiona była w sposób trochę ogólnikowy. Cesarz jawił się niczym odległy duch, schowany pod jakąś sztywną maską, a sędzia Feng oraz mistrz Ming - w którymś momencie stracili coś ze swojej charakterystycznej rysy i stali się dość... pospolici i kiepscy. Zwłaszcza mistrz Ming mnie rozczarował w chwili, gdy Ci trafia do pałacu. Autor chyba nie do końca wiedział, jak go przedstawić - a szkoda. Stracił sporo. Nie można jednak mieć wszystkiego, prawda? Mimo wszystko, mimo iż sporo postaci wydaje się w pewnym momencie płaskie i powtarzalne, nie zapadające w pamięć, to jednak główny bohater zdecydowanie nadrabia braki. Jest uparty, silny i pragnie znać prawdę - to dobrze równoważy intrygę, pragnienie bogactwa i zemsty.
Okładka przyciąga wzrok czerwienią i złotym labiryntem. Utrzymana w chińskiej stylistyce prezentuje się bardzo dobrze na półce i kusi wnętrzem.
"Człowiek, który czytał umarłych" to pasjonująca lektura, wprowadzająca nas w świat, który jest obcy. Pozwala nam poznać inną, orientalną kulturę, dowiedzieć się czegoś o obcych nam wszak Chinach sprzed wieków. A jednocześnie interesujący wątek kryminalny trzyma w napięciu i sprawia, że trudno odłożyć lekturę na półkę. Zdecydowanie, to książka warta czasu z nią spędzonego. Ja polecam. Szczerze.
Nie ma co, przyznaję, że wsiąkłam od pierwszych stron powieści. Zauroczył mnie klimat, kultura i sposób myślenia tamtych czasów i Chin. Ale w tym zachwycie była i łyżeczka goryczki. Ci - choć początkowo ma pod górkę, później dostaje za wielką liczbę "szczęśliwych zbiegów przypadków". Rozumiem, że autor chciał ukazać tragedię Ci - oskarżenie jego brata, tragedię związaną z rodzicami i siostrą. Jednak w którymś momencie było tego za wiele. Nie mniej jednak, czytało się mi całkiem nieźle, mimo tych niejako na siłę umieszczanych wątków. A czy coś jeszcze mi nie pasowało? Cóż. Wydaje mi się, że momentami "znikały" wątki, autor jakby zapominał o niektórych sytuacjach.
Dużym rozczarowaniem były też opisy zmarłych. Jak pierwsze morderstwo i pierwsze zwłoki opisano z masą szczegółów, tak już później - w tym śledztwo cesarskie - były opisane dość ogólnikowo. Szkoda. Za to plusem był wątek kryminalny i wplątanie Ci w całość. Przyznaję, że im dłużej czytałam, tym bardziej zachodziłam o głowę i podejrzewałam coraz to inne osoby. Wciągnęło mnie to do tego stopnia, że wkurzałam się, kiedy skończyła mi się herbata i musiałam iść po nową, porzucając na chwilę lekturę. Nie ma co, zaskoczył mnie morderca. Ale chyba tak być powinno w kryminałach, prawda? ;) "Człowiek..." to jednocześnie mocno męski świat, widziany oczyma mężczyzny - jeśli szuka się tu opowieści o konkubinach, delikatnych kobietach i łagodności (ewentualnie romansu, który zawładnie umysłem czytelnika) - trzeba spodziewać się tego, że tak nie będzie. Owszem, są opisy kobiet, ale kobiety tu przedstawione są jako odległe, nie do końca zrozumiałe istoty, żyjące obok, we własnym świecie. trochę ogólnikowe, trochę przebiegłe, tajemnicze - a głównie, element trzecioplanowy, wypełniający chwile wolne jako kochanki.
Warto jeszcze pochylić się nad rozdziałem "Od Autora" - tam mamy dokładne i obszerne wyjaśnienia dotyczące imion, kultury i czasów XIII-wiecznych Chin. Nie ukrywam, że był to smaczek, który dodatkowo, z przyjemnością pochłonęłam, wzbogacając tym samym nieco własną wiedzę.
No, to może bohaterowie. Przyznaję, że tych jest całkiem duża ilość, choć gro z nich to tylko postacie drugoplanowe. Ci jest bardzo charakterystyczny i szybko go polubiłam. Równie mocno w pamięć zapadł mi Srebrny Lis i Błękitny Irys - ale ta ostatnia przedstawiona była w sposób trochę ogólnikowy. Cesarz jawił się niczym odległy duch, schowany pod jakąś sztywną maską, a sędzia Feng oraz mistrz Ming - w którymś momencie stracili coś ze swojej charakterystycznej rysy i stali się dość... pospolici i kiepscy. Zwłaszcza mistrz Ming mnie rozczarował w chwili, gdy Ci trafia do pałacu. Autor chyba nie do końca wiedział, jak go przedstawić - a szkoda. Stracił sporo. Nie można jednak mieć wszystkiego, prawda? Mimo wszystko, mimo iż sporo postaci wydaje się w pewnym momencie płaskie i powtarzalne, nie zapadające w pamięć, to jednak główny bohater zdecydowanie nadrabia braki. Jest uparty, silny i pragnie znać prawdę - to dobrze równoważy intrygę, pragnienie bogactwa i zemsty.
Okładka przyciąga wzrok czerwienią i złotym labiryntem. Utrzymana w chińskiej stylistyce prezentuje się bardzo dobrze na półce i kusi wnętrzem.
"Człowiek, który czytał umarłych" to pasjonująca lektura, wprowadzająca nas w świat, który jest obcy. Pozwala nam poznać inną, orientalną kulturę, dowiedzieć się czegoś o obcych nam wszak Chinach sprzed wieków. A jednocześnie interesujący wątek kryminalny trzyma w napięciu i sprawia, że trudno odłożyć lekturę na półkę. Zdecydowanie, to książka warta czasu z nią spędzonego. Ja polecam. Szczerze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz