KiB w sieci

piątek, 20 stycznia 2017

49. Gniazda - Piotr Walczak


Kocich łapek: 1
czytałam: 3 dni
wydawnictwo: Novae Res
cykl: Naznaczeni przez Tyche (tom 1)
stron: 552
wersja: papierowa/posiadam
wydanie: I (2016)

tytuł oryginalny: -


  Ostatnimi czasy zwykłam śmiać się, że nie trafiają mi się koszmarki literackie. Nawet, jeśli zdarza się pozycja zła, to można jakoś przymknąć oko, odszukać jakiś plus. Mhm. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni, a ja trafiłam właśnie na taki koszmarek.
 W dodatku polski. A myślałam, że polscy autorzy, w odróżnieniu od zagranicznych, mają trochę oleju w głowach i nie tworzą erotyków tak naiwnych, że aż boli czytanie pierwszych stron. Piszę to z przykrością, bo sądziłam, że dostanę kawał świetnej SF, na którą ostatnio miałam dużą ochotę. Dostałam cegiełkę, która w opisie brzmiała doskonale, zresztą, oceńcie sami:
 "Dwudziestopięcioletni Jack jako dziecko uległ wypadkowi samochodowemu, w którym zginęli jego rodzice. Gdy leżał w szpitalu, na jego piersi pojawiły się cztery znamiona, a w powracającym śnie widział cztery dwuletnie dziewczynki i słyszał słowa: znajdź, ucz, chroń.
 Jako dorosły mężczyzna odszukał cztery dziewczyny. Każda ma na ciele jedno z jego znamion. Wszystkie są pięknymi kobietami o nieprzeciętnej inteligencji, urodzonymi czternastego czerwca, dokładnie dwa lata po narodzinach Jacka. Pięcioro młodych ludzi dochodzi do wniosku, że zostali naznaczeni przez obcych. Teraz muszą się dowiedzieć, jaki był tego cel."  
 Brzmi nieźle, nie? Właśnie: NIE.
  Już od pierwszych stron byłam wręcz atakowana wszechwiedzą i cudownością Rose, jednej z bohaterek powieści. Dziewczyna jest piękna, ruda, wysportowana i - uwaga - przypadkiem (!?) staje na kulę bilardową w czasie nocnego joggingu.
Oczywiście, nogę/kostkę - niepotrzebne skręć, bo autor wyraźnie nie umiał się zdecydować i co akapit zmieniał zdanie - trzeba unieruchomić i tu pojawia się tajemniczy i przystojny Jack. I ten tajemniczy i przystojny Jack zabiera naszą piękną Rose do swojego domu, który rzecz jasna jest ciepły i bezpieczny. I oczywiście, tam wszystko jest idealne, bielizna dla przemoczonej i ubłoconej Rose (bo bieganie w nocy, w deszczu, przemoczy i ubłoci) pasuje idealnie.... Dziewuszka spędza w domu Jacka noc, a potem jej chłopak w końcu (!) ją znajduje, zabiera i robi jej awanturę, bo nie umiał jej odszukać, a i przecież była w nie swoim ubraniu. Na pewno spała z Jackiem! I nie, to tylko pierwsze dwa rozdziały, później jest gorzej...
 Pełna absurdalności, kompletnie nielogiczna powieść Piotra Walczaka absolutnie mnie nie zachwyciła. Wręcz przeciwnie, odrzuciła. Bohaterowie są tak nierealni, że wręcz niedorzeczni, ociekają idealnością. Na wszystko mają gotowe odpowiedzi, bez problemu znajdują rozwiązania na każde targające nimi problemy. Oczywiście są przy okazji piękni, cudni i zachwycający, a życie im upływa bez rozterek, choćby tak prostych, jak kupienia pasty do zębów. Do tego wszystkiego dochodzi koszmarek współczesnej mody na grafomanię, ekhm, pisanie powieści erotycznych. Co stronę robiłam większe oczy i byłam bardziej zniesmaczona. Ja rozumiem, że nikt się Mickiewiczem nie urodził (mam świadomość tego faktu, również przy pisaniu recenzji! Serio serio!), ale sceny seksu jak z wyobraźni szesnastolatka? Sytuacje, które były tak nienaturalne, że wręcz oczywiste, więc autor to pomijał? Moda na składanie hołdu oczywistości? Ja rozumiem, jesteśmy tylko ludźmi, i każdy od czasu do czasu ma ochotę na coś lekkiego i prostego, ale wypadało by zdefiniować słowo "proste". Tu nic nie jest proste, tylko trąci absurdem. Coś bierze się z niczego. Monogamia, jaką tu zaprezentowano, jest dla mnie trudna do przełknięcia. Wyjaśnienie zagadki obcej cywilizacji, po co, dlaczego... jest tylko tłem, bardzo zresztą odległym. A szkoda, bo mogło wyjść z tego coś bardzo ciekawego. To była jedna z bardzo nielicznych pozycji, przy których się męczyłam, odkładałam w połowie czytania. Zmęczenie tego było istną katorgą. 
 A postacie? Postacie były "na jedno kopyto", wszystkie miałkie, jednakowe i pozbawione jakichś punktów odniesienia do rzeczywistości. No dobrze, każda z panienek i sam główny bohater mają "cudowne" moce, każde zajmuje się czymś innym, oscylującym wokół medycyny, technologii... Ale ileż można? Podobnie męczyło mnie jak już wcześniej wszechobecne podtykanie czytelnikowi pod nos erotyki. Może i autor chętnie widziałby wprowadzenie monogamii w nasz kraj, ale mnie to kompletnie nie przekonuje, a tak wygląda (przykładowa) rozmowa, pisana z palca:
- Chcę się z tobą kochać, Jack.
- Ja też. Chodźmy do łózka.
 Męczyła mnie ta powieść strasznie. Naciągane, puste, infantylne i papierowe postacie. Kompletnie nieprzekonujące. Ja rozumiem, są gusta i guściki, ale w tym wypadku kompletnie tego nie kupuję.
 W całokształcie miałam dużą nadzieję, że dostanę coś fajnego, nieźle się zapowiadającego. Jakiś cykl, który mnie porwie; SF oryginalne, nietuzinkowe i wciągające. Dostałam coś, co ciężko nazwać czymś wciągającym - nieprzyjazny czytelnikowi styl pisarski autora, kiepską fabułę mimo niezłej zapowiedzi i sytuacje, które były zbyt absurdalne, by były prawdziwe. Niestety ta powieść mnie rozczarowała i wręcz oszukała. I jeśli początkowo żyłam nadzieją, że skuszę się na cały cykl, tak teraz wiem, że to jedno z większych rozczarowań roku i będę unikać tej książki jak ognia. Jak i również - całego cyklu. Niestety. I mam nauczkę - nie chwalę dnia przez zachodem słońca, a jedno z wydawnictw, które w większości serwowało mi całkiem niezłe, a momentami wręcz świetne pozycje, dziś nie trafiło w moje gusta. Zdarza się najlepszym, ale mam nauczna przyszłość. 


Za możliwość recenzji tego egzemplarza dziękuję wydawnictwu Novae Res.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz