KiB w sieci

wtorek, 31 stycznia 2017

56. Ogień i woda - Victoria Scott



Kocich łapek: 9
czytałam: 2 dni
wydawnictwo: Iuvi
cykl (seria): Ogień i woda (tom 1)
stron: 368
wersja: papierowa/posiadam
wydanie: I (2015)
tytuł oryginalny: Fire & Flood


  Książki z cyklu young adult zdobywają na całym świecie rzesze fanów i miliony czytelników. Przyciągają nastolatki, zachęcają je do czytania, sprawiają, że ci zaczynają się utożsamiać z bohaterami. To całkiem niezły zabieg, który wspiera czytelnictwo.
 W zalewie jednak tego typu powieści często trafia się na zarzut wtórności opowieści, braku odszukania czegoś nowego, oryginalnego, nieoczywistego. W przypadku Victorii Scott, autorki cyklu "Ogień i woda" - udało się uzyskać coś świeżego w dość już popularnym nurcie morderczych wyścigów. Nietuzinkowa, nastoletnia bohaterka, bardzo nieoczekiwani pomocnicy i pomysł. Pomysł na opowieść, napisaną lekko, nieco żartobliwie, ale też i momentami okrutnie, wciągającą i intrygującą. Na tyle, że i mnie zaintrygowało i wciągnęło... I tu rodzi się pytanie: gdy masz szansę wygrać lek na każdą chorobę świata - czy weźmiesz udział w wyścigu, by go zdobyć?
  Główną bohaterką "Ognia i Wody" jest szesnastoletnia Tella, której świat właśnie stanął na głowie. Starszy brat jest nieuleczalnie chory i kilku lekarzy rozkłada bezradnie ręce. Rodzice, w ramach "akcji ratunkowej" postanawiają porzucić wygodne życie w Bostonie i przeprowadzają się gdzieś do "zapadłej dziury w Montanie", gdzie Tella pozbawiona zostaje nie tylko przyjaciół, internetu ale i wszelkich potrzebnych nastolatce sklepów z kosmetykami. Koniec świata! Ale jest nadzieja - kiedy nieoczekiwanie w swoim pokoju Tella odkrywa maleńkie pudełeczko, a następnie otrzymuje tajemnicze instrukcje, z których jasno wynika, że istnieje tajemniczy lek dla jej brata - podejmuje decyzję. Wyrusza, by wziąć udział w "Piekielnym Wyścigu". Na jej drodze, poza tajemniczą pandorą, której nie potrafi używać, stają różne osoby. Wszystkie łączy jedno - chęć wygrania i zdobycia leku. I chyba wszyscy, poza samą Tellą, wiedzą czym jest "Piekielny Wyścig". A gdy na drodze dziewczyny staje tajemniczy Guy, już nic nie będzie takie proste, jak się wydaje... Komu można zaufać, a kto jest wrogiem?
 Muszę przyznać, że choć brzmi to dość banalnie, akcja okazała się być wciągającą i zaskakującą. Nie spodziewałam się pierwotnie za dużo, bo - by być szczerą - co można przeczytać w tego typu powieści? Jaki jeszcze pomysł nie został wykorzystany? W końcu jest na rynku masa, absolutnie masa powieści wykorzystujących podobny motyw. Chyba nie da się zrobić nic nowego i odkrywczego. A mimo to zostałam nieźle zaskoczona. Szczerze kibicowałam Telli, z którą nie łączy mnie w zasadzie nic. I z bijącym sercem odkrywałam powoli kolejne karty, jakie chowali w sobie pozostali uczestnicy wyścigu. Zaskakujące, prawda? Poza - przynajmniej dla mnie - przyjemnym podzieleniem wyścigu na cztery etapy, z czego w tym tomie mierzymy się tylko z dżunglą i pustynią. Uczestnicy zmuszeni są wykorzystywać swoje umiejętności, by przetrwać, by zmierzyć się z zagrożeniami. Stawka jest wszak wysoka... a w tym wszystkim pomagają pandory. I przyznaję szczerze, że właśnie idea pandor, tajemniczych pomocników obdarzonych wieloma przydatnymi umiejętnościami, przypadła mi do gustu najbardziej. Wykluwające się z jaj istoty, stworzone właśnie na potrzeby Wyścigu mają do odegrania dość kluczową rolę. Madox - pandora Telli - z pewnością ma do odegrania jeszcze większą rolę, niż można sądzić, a jego umiejętności, w porównaniu z innymi pandorami są... STOP. Chcecie wiedzieć, sięgnijcie po tę książkę.
 Przyznam szczerze, że wątek romansu mnie w powieści bawił. Klasyczny trójkącik: ich dwóch i ona jedna. Z czego jeden początkowo wydaje się kompletnie ją olewać. Koniec końców, zaczyna się robić całkiem ciekawie, a czytelnik, prawie nieświadomie, zaczyna kibicować tajemniczemu Guyowi.
 Jedyne, czego mi brakowało w powieści, to rywalizacja. Owszem, była - ale gdzieś w tle, czytelnik szybko o niej zapominał, nawet, gdy miał okazję poznać całą grupę. Liczę, że w drugim tomie się to zmieni, uczestników wszak zostało już mało, a autorka przerwała snucie opowieści w takim momencie, który po prostu wymusza na czytelniku natychmiastowe sięganie po drugą część!
 Dużym plusem okazali się bohaterowie. Mamy ich olbrzymi przekrój, a motywacja do uczestnictwa w wyścigu obrazuje, jak są różni. Sama Tella to typowa nastolatka, i to od razu widać. Najważniejsze dla niej są: wygląd, kosmetyki i przyjaciele. Potem nastoletnie wyobrażenia miłości. Ale ogólnie - nie przeszkadzało mi to w jakiś większy sposób. Olbrzymim plusem, w moim odczuciu, było przedstawienie uczestników i ich nieoczekiwane zmiany w trakcie wyścigu. Grupa, która zawiązała się w celu przetrwania, jest mocno zróżnicowana pod względem umiejętności. Jest również zróżnicowana pod względem historii i motywacji. To sprawia, że postacie nie są mdłe, a wręcz przeciwnie, wzbudzają najróżniejsze emocje, tak negatywne jak i pozytywne. I często łapałam się na tym, że kibicowałam swoim ulubieńcom. Zdecydowanie - bohaterowie to olbrzymi plus tej powieści!
 Podsumowując? W zalewie "young adult" ta pozycja wybija się pomysłem, narracją i humorem. Krótkotrwałe naciąganie akcji gdzieś w środku kompletnie nie przeszkadzało mi w czytaniu, a kilka nieoczekiwanych zwrotów akcji i sama idea wyścigu, opowiedziana przez jego uczestnika... Nie powiem. Interesująco się zapowiada! Liczę na to, że drugi tom zaoferuje nie tylko wyjaśnienia pytań, jakie zrodziły się w trakcie lektury pierwszego tomu, ale i pozwoli na nieco politykowania. A na to się zapowiada. 
 Victoria Scott stworzyła intrygującą wizję świata, wykreowała coś nieoczywistego w oczywistościach. Jej styl jest lekki, przyjemny, poczucie humoru jest mocno zarysowane i często, w czasie lektury, miałam okazję do śmiechu. To zdecydowanie pozycja godna uwagi, nawet dla kogoś, kto z tego typu powieściami nie ma wiele wspólnego.


Za możliwość recenzji tego egzemplarza dziękuję wydawnictwu Iuvi.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz