czytałam: 1 dzień
wydawnictwo: Novae Res
cykl: -
stron: 324
wersja: papierowa/posiadam
wydanie: I (2016)
tytuł oryginalny: -
W zalewie książek, które co chwila się pojawiają, trudno trafić na coś, co faktycznie zainteresuje, sprawi, że trudno się oderwać i po prostu się czyta. Jest to tym cięższe, gdy jest się wytrawnym wyjadaczem fantastyki. Dobra! Może nie jestem AŻ takim wyjadaczem jak co po niektórzy, ale z pewnością z fantastyką znam się i romansuję na tyle długo i na tyle stawiam ją w głównym miejscu mojego czytelniczego serduszka, że trudno mi pochwalić czasem coś nowego.
Zwłaszcza debiutanci — wystawieni na widmo linczu i krytyki, nie mają łatwego przejścia. Chrzest bojowy czytelnika potrafi wynieść na wyżyny, jak i spuścić na samo dno rozpaczy i pisania do szuflady. A jak z panem Wojciechem Gosekiem było?
Nie ukrywam. Początkowo ciężko. Ale, jak to mówią, im dalej w las, tym więcej drzew (aka, więcej książek ;)) - i faktycznie, po jakiejś 60 stronie dałam książce szansę, że... kto wie, co mnie czeka? A czekało mnie sporo, choć nie ukrywam, że było to oczekiwanie spodziewane i przewidywalne, a fabuła była dość prosta.No właśnie, fabuła... Początkowo wydaje się... bardzo trywialna. Tak, nie bójmy się tego słowa, że jest trywialna. Momentami bowiem, w trakcie czytania, odnosiłam takie wrażenie. Z drugiej jednak strony, trzeba mieć na uwadze fakt, że to książka skierowana do młodzieży, więc i raczej nie będę odkrywcza jak ten Kolumb, gdy stwierdzę, że to po prostu widać. Prosta, nieskomplikowana fabuła, prosty bohater w nastoletnim wieku (dziwnie się niebuntujący jednak;)) i przyjemna, lekka przygoda... nawet ze smokami w tle ;) Zaczyna się dość zwyczajnie. Oto bowiem król Tariangoltów – Harold, postanawia skorzystać z okazji, że jego najstarszy, szesnastoletni syn osiąga wiek męski i... wysyła go w nieznane, na wschód. Z jednej strony zadanie bardzo trudne, ale z drugiej niosące spore korzyści, w tym doświadczenie. Na wschodzie bowiem znajduje się niedawno odkryta Nowa Ziemia. Jasper ma nie tylko obejrzeć sobie ów cud świata, ale i go poznać, dowiedzieć się, jakie ludy go zamieszkują, i jakie bogactwa w sobie kryje... A w międzyczasie okazuje się, że Nowa Ziemia wcale nie jest taka nowa, i nie tylko Tariangoltowie ostrzą sobie zęby na te tereny... W powietrzu wisi wojna...
Po zarysie fabuły śmiało można przyznać, że to książka przygodowa, a nastolatek będący głównym bohaterem świetnie nakieruje was właśnie na grupę docelowego odbiorcy. Ale pewnie i starszy czytelnik znajdzie coś dla siebie ;) Mnie osobiście średnio to zauroczyło, choć czytało się dobrze i szybko. Autor nie uniknął błędów w fabule, pewnego rodzaju niedopowiedzeń, niedopatrzeń — jeśli jednak skupimy się tylko na przygodach kolejnych osób, z pewnością szybko o tym zapomnimy... No i troszkę rozczarowała mnie okładka — sądziłam, że będzie to bardziej w klimatach, jakie lubię sama, czyli dark i hard fantasy, a dostałam lekkie i proste... nie mniej, przyjęte. Rękę debiutanta czuć wyraźnie. Autor za mało skupił się na tajemnicy, a za bardzo na przygodzie... no i namieszał i Słowian, wikingów z późnym średniowieczem i... epoką kolumbowską ;) Jednak myślę, że młodemu czytelnikowi to nie będzie wadziło za mocno.
A co z postaciami? No nie będę ukrywała, że ich ocena jest trudna. Po pierwsze dlatego, że "naście" to ja już dawno mam za sobą, a po drugie, bo jakoś specjalnie żadna nie przypadła mi do gustu, czy do zapamiętania. Niestety. Momentami miałam dziwne poczucie, że autor na siłę chce w nastoletnie persony wcisnąć dorosłych, a z dorosłych zrobić nastolatków. Zmieszać z sobą tak, by wszystko współgrało, ale na dłuższą metę było pozbawione logiki. Ale może to i moja wina, że poza samą przyjemnością czytania, również próbowałam zapamiętać postacie, wiedzieć, co i jak. Ani Jasper, ani Sacjusz, ani Will... no żadna z tych postaci po przeczytaniu nie utknęła mi w pamięci na dobre. Ale... nie wykluczam niczego. Jak na debiut, jest dobrze.
To pozycja lekkostrawnego debiutu, która może przypaść do gustu każdemu, kto liczy na szybką, lekka akcję, interesujący świat... Nie jest rozczarowaniem, jak to bywa przy debiucie, ale nie podbiła mojego serca. Ot, dobra lektura, która stanowi przyjemny przerywnik przy nieco... cięższym i bardziej "wyrobionym" kalibrze... ;)
Za możliwość zrecenzowania tej książki dziękuję wydawnictwu Novae Res.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz