czwartek, 29 grudnia 2016

37. Alazza - Cezary Czyżewski


Kocich łapek: 7
czytałam: 1 dzień
wydawnictwo:  Ridero
cykl: -
stron: 260
wersja: papierowa/posiadam
wydanie: I (2016)

tytuł oryginalny: -


 Kiedy pewnego pięknego dnia, na jednej z grup na FB przeczytałam ogłoszenie autora, że ma on kilka egzemplarzy książki do recenzji, bez wahania się zgłosiłam. W ciemno, na ślepo. Zdolne dziecię z Kag było, bo szybko o sprawie zapomniałam, nawet na LC nie sprawdziłam, na co się rzuciłam, jak ten przysłowiowy sagi na majtki. Paczuszka z książką przybyła do mnie przed świętami, a że w Wigilię miałam możliwość...
 Tak, chyba wiecie, co było później. Wigilię spędziłam z książka, wchłonąwszy ją w siebie w zaledwie kilka godzin. Ale za to jakich! Ha!
 "Alazza" zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, ale ostatnio właśnie polscy autorzy, zwłaszcza debiutujący, mają możliwość zaskoczenia mnie. Pozytywnie właśnie. A co takiego znajdziemy w tej niepozornej książeczce, z całkiem jednak intrygującą okładką? Pełną nadnaturalności historię, która — momentami nieco naiwna (no nie oszukujmy się, było kilka takich momentów), ale w całokształcie — bardzo dobra i spełniająca moje oczekiwania.
 Przenieśmy się zatem do Bydgoszczy — tam właśnie cała akcja się dzieje i olbrzymim plusem dla pana był właśnie fakt, że się trzymał wyznaczonego miejsca. Ale, do rzeczy. W Bydgoszczy właśnie mieszka niejaki Tadeusz Siekierski, fizyk i wykładowca uniwersytecki. Od czasu do czasu trafia się mu też i pomaga w policyjnych dochodzeniach. Ten twardy, rzeczowy i zdrowomyślący mężczyzna zostaje poproszony jednak o pomoc przy wybitnie... dziwnym morderstwie. I nagle cały jego, do tej pory uporządkowany świat wywraca się do góry nogami... Dodajmy do tego jeszcze fakt, że w sprawę wplątane są: mezopotamska bogini oraz mezopotamska demonica, kot, którego poprzednia właścicielka uwielbiałam Mistrza i Małgorzatę oraz bydgoskie diabły... no to mamy interesującą mieszankę wybuchową, czyż nie tak? Dodajmy do tego pewne małżeństwo, które w swej stadninie poza lekcjami jazdy w siodle urządza dziwne warsztaty, oraz łowcę paranormalnych wydarzeń...
 W książce dzieje się bardzo dużo, bardzo szybko. Autor ma lekkie pióro, potrafi czytelnika zaintrygować, ale nie zanudzić. Pozornie dziwna sprawa kryminalna szybko przeradza się w coś o wiele większego. Widać w powieści również, że pan Czyżewski zainteresował się tematem demonów i szamanizmu — za to dla niego olbrzymi plus, że przedstawił sprawy tak skomplikowane w tak lekki i bardzo przyjemny sposób! Widać sporo pracy, podobnie zresztą sprawa miała się z topografią, choć... już sam koniec, finał akcji nieco mnie rozczarował. Ale mimo wszystko... Całość czyta się niesamowicie szybko, momentami można się nieźle uśmiać z tekstu, co jest sporym plusem.
 Z minusów? Miałam wrażenie, że niektóre wątki zostały urwane za szybko, ale to już moje wrażenie ;)
 A co z bohaterami? Nie mam za bardzo, do czego się doczepić. Lubią przeklinać, pić piwo. Proste. A demon? Demon jak demon, tu przyznaję szczerze, choć może momentami zrobiono z niego nieco za infantylną postać. W całokształcie jednak... toż to demon ;) Nie będę się czepiała.
 Ogólnie? "Alazzę" czyta się bardzo dobrze, bardzo szybko, akcja wciąga, nie zostawia czasu, a wątek nadprzyrodzony w jednym z polskich miast to pomysł na niezłą akcję. Niezdecydowanym polecam, by przekonali się sami, co w tej raczej cieniutkiej książeczce było takiego, że mnie osobiście wciągnęło tak, że po prostu zapomniałam na chwilę o całym świecie. Ciężko powiedzieć mi coś więcej, poza tym, że warto zaryzykować i dać szansę osobie debiutującej.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz