KiB w sieci

poniedziałek, 25 grudnia 2017

182. Rany Julek! O tym, jak Julian Tuwim został poetą - Agnieszka Frączek



Kocich łapek: 4
czytałam: 1 dzień
tłumaczenie: -
wydawnictwo: Literatura  
data wydania: 2013 (data przybliżona)
cykl: -
seria: -
kategoria: Literatura dziecięca
stron: 80
wersja: papierowa/wypożyczona
oprawa: miękka, lakierowana 
ISBN: 9788376722191
cena z okładki: -
tytuł oryginalny: -  


 Zanim cokolwiek - przed wami LEKTURA dla klasy pierwszej szkoły podstawowej. Tak. Lektura. Pisana prozą i wierszem, w sposób chaotyczny i mało mi przypadający do gustu, opowiadająca o przygodach Juliana Tuwima jako dziecka. Niestety, mi kompletnie nie przypadła do gustu, choć pewnie zaraz podniosą się głosy sprzeciwu. Przeczytałam z grzeczności - i oddałam z niesmakiem. Ja rozumiem, że "Plastusiowy pamiętnik" trąca nieco myszką czasu, ale... 


 Przed nami historia Julka Tuwima - tak, Julka. Bo przecież w czasach, gdy Julian Tuwim żył (koniec XIX/początek XX wieku) - do dzieci mówiło się tylko zdrobniale! Przynajmniej takie wrażenie sprawia autorka, która z frywolnością i (chyba) poczuciem humoru prezentuje biografię jednego ze słynniejszych polskich twórców. Jasne, opiera się na masie faktów, znanych nam z innych, "poważnych" biografii autora, ale wyraźnie chce zasugerować, że "Julek Tuwim" świetnym kompanem jest. 

 Coś czuję, że zaraz posypią mi się na głowę gromy matek - sama wszak dzieci nie mam, nie czytuję literatury dziecięcej, więc nie wiem, co piszę. Tym bardziej, że bezczelnie książka mi się NIE PODOBAŁA. Trudno, żyjemy w wolnym kraju i podobno opinię każdy mieć może. Wiem, że z opiniami jak z zadkiem - nie zawsze warto ją pokazywać, ale współczesna moda dąży do wyraźnego zaniku odzienia - więc dałam się wyjątkowo ponieść nurtowi.

 Pisana w czasie przeszłym historia młodego poety, opisuje jego życie jako pasmo nieustannych przygód i wydarzeń. Mamy więc i wybuch w kuchni, hodowlę gadów czy budowę maszyn latających. Wszystko to oczywiście ma być niezwykle efektowne, ciekawe i fascynujące - ale takie nie jest. Jest nudno, kiepsko i bez polotu. Czytałam to bez zapartego tchu, a z tego, co wiem, spora ilość pierwszoklasistów, również nie była zachwycona tekstem. Mało jest opisów, wiele wydarzeń, trochę dialogów, ale wszystko sztywne, jakby kij połknąć. Zupełnie bez polotu i pomysłu, jak "sprzedać" ciekawie biografię.A przecież można - jest masa sposobów, by przekazać dzieciakom takie informacje. Trochę na siłę pisanie, by zapełnić 80 stron - jeśli wyjąć ilustracje i format prawie A4 pozycji, wyszłoby spokojnie 20 stron. Powycinałabym też nudne wiersze, które w żaden sposób nie umywają się do zabawnych i pełnych moralnych wartości wierszy pana Tuwima. Niestety, autorka dała się za mocno ponieść fantazji... WŁASNEJ.

 Autorka, pani Agnieszka Frączek - to podobno poetka. Podobno. Nie wiem, nie miałam ani okazji ani przyjemności poznać jej wcześniej. Z poezją jestem mocno na bakier - pewnie dlatego nie doceniam "twórczości" osoby, która usilnie chce być zabawna. LubimyCzytać.pl pokazuje mi AŻ dziesięć stron, zapełnionych tworami autorki. Ja już po tym jednym miałam dość i absolutnie nie chcę poznać kolejnych (po)tworków. Do tego wszystkiego biografia autora kultowych wszak wierzy jako lektura w pierwszej klasie szkoły podstawowej? Nie, nie wiem, czy jako podstawa czy rozszerzenie, wiem za to, że dzieciaki miały to przeczytać i zrecenzować własnymi słowami. Ja rozumiem, że aktualna podstawa programowa sięgnęła dna i dostała łopatę, by kopać dalej (tak, piję do listy lektur w szkołach), ale bez przesady. Jest MASA o wiele ciekawszych książek!

 Oceny postaci nawet nie robię. Kiepsko i nijako, miałko.

 Okładka? Okładka, podobnie jak ilustracje, brzydka. Kompletnie nie przypadły mi do gustu nieco patykowate postacie z wielkimi głowami i krzywe sprzęty wokół. Jaskrawe barwy i dziwna stylistyka rysunków kojarzyła mi się z grafikami studentów - robione, by robić, byle tylko autorce się podobało, a estetyka dzieci? A kogo to obchodzi! Z powodzeniem można było brać te bajkowe potworki z telewizji, kańciaste, rozkrzyczane i brzydkie. Efekt ten sam.

 Podsumowując? "Rany Julek!" to książeczka cieniutka, ale nie wnosząca specjalnie nic. Jak na zachęcenie do czytania biografii przez dzieci - mnie i znajome pierwszoklasistowskie dzieciaki nie zachęciło. Wręcz przeciwnie - czuliśmy zniechęcenie i znudzenie całością. Nie polecamy. 





1 komentarz:

  1. Rewelacyjna recenzja! Dokładnie to można o tej książce napisać. Mój pierwszak właśnie się męczy, a ja razem z nim...

    OdpowiedzUsuń